,,Nad snem senności ,,
Będąc tu
przykryty smutkiem
i cieniem z mroku łez
odchodzę.
Moje oczy są podkrążone
przepraszam
że nie czuje już niczego
koło łoża kwiaty zwiędle
opadają o deszcz.
Twoje ciało przemawia
poprzez anioła głos
że już nigdy nie otworzysz oczu
w śpiączce pogrążone dnie
z łaski mgliste inaczej już odczuwane
na pograniczu samobójstwa
słyszę cię
to twój głos
wpleciony w płacz.
Twoje włosy pachną kadzidłem
wybacz
ja już cię nie kocham
nie chce.
Twoja skóra jest taka biała
czasami ruszasz pod rozciętą powieką
oczętami
a ja dolewam do wazonu z kwiatami łzy
moje ręce opadają
nie trzymając cię już.
Dookoła głucho
coraz ciszej
w szpitalnych korytarzach
nastaje czerń by śmierć
nie widziała twarzy
tym którym w zachwycie dusz
odbiera życie.
Komentarze (3)
Człowiek raz się rodzi raz pobiera i raz umiera
Zdrowych
dramatycznie choc pieknie opisana podroz na ktora mamy
od dziecinstwa bilet wykupiony czekajac na nasz pociag
miejmy nadzieje tylko zestarzec sie w wesolosci czasu
minionego wspomnien cieplych i przyjaciol gromadzie
tego zycze ja tobie kolego - pozdrawiam
Dobrze się czyta... a chyba o to chodzi.