Nador - wyprawa solo!
Dla wszystkich i każdego z osobna, dziękuję, że jesteście ;)
Moja wiedza nie jest stała,
Obyczajów się tak bała,
Czy w niedzielę gdzieś siedziała?
Jeśli duży jej dostatek,
Ale to nie parostatek,
Zapraszam wydarzenia gorące,
I natychmiast wychodzi słońce
Więc bywa i tak, reszta oddziału zabawia
się w instytucie,
do nas należy trzymać zbójów na naszym
bucie.
Witajcie, tu Paulina. Piszę prosto z
kwatery głównej oddziału w Marokańskim
Agadirze mieszczącej się, jak wszyscy
wiedzą, przy ulicy Mahometa V. Ale do
rzeczy, od czasu unicestwienia Zenobiusza i
jego wesołej gromadki z synalkiem
Sergiuszem na czele bojówek jest tutaj
spokój. Jeszcze czego? Dziś szefowa,
Weronika Sarevok odebrała wezwanie o pomoc
od jakiejś kobiety, której udało się zbiec
z magazynu w którym jest przetrzymywane i
maltretowane jescze kilkanaście kobiet.
Błagała o pomoc Tomka Sarevoka, była
zawiedziona tym że szefa nie ma w kraju,
ani nawet na kontynencie. Weronika
nakreśliła jej w skrócie kto został w
Agadirze. Szefowa na tą misję wyznaczyła
mnie, a zawiezie mnie na miejsce nasz pilot
i kierowca Andrzej.
Nador – miasto na północnym wybrzeżu
Maroka, nad laguną Sabchat Bu Arak, ośrodek
administracyjny prowincji Nador w Regionie
Wschodnim, około 145 tys. mieszkańców.
Miasto leży kilka kilometrów na południe od
hiszpańskiej eksklawy Melilli. Po
opuszczeniu przez Hiszpanów terenów
północnego Maroka w 1957 roku istniała tu
tylko niewielka berberska wioska. Nador
wybrano następnie stolicą prowincji, co w
połączeniu z ubogą infrastrukturą miasta
nie było zbyt trafne i stało się jedną z
przyczyn późniejszych zamieszek w 1984
roku. Chociaż lata 90. XX wieku przyniosły
poprawę sytuacji w samym mieście (powstało
wiele nowych budynków), to jednak od czasu
zamknięcia granicy z Algerią znacznie
podupadła turystyka.
Właśnie tam się musiałam udać i oczywiście
Andrzej mnie tam dowiózł szybciej niż
kierowca rajdowy na sterydach. Musiałam
wszystko sama obmyślić nawet Jagody ze mną
nie ma, zawsze jestem przyzwyczajona, że
zmieni się w Łapę i obroni moje tyły, a
teraz? Ale nie ma co się użalać, w końcu to
moja solowa misja, nawet nie macie pojęcia
jak się cieszę. Swoje długie ciemnoblond
włosy spięłam dzisiaj w kok, jakby ktoś
pytał, a na ową misję zabrałam stały sprzęt
aniołków, katanę, długi łuk oraz wojskowy
nóż w stylu "Rambo". Mam na sobie wojskowy
top pustynny lekki i przewiewny oaz szorty
w tym samym odcieniu pasku co top. Tylko
proszę sobie nie myśleć, że to z tkaniny w
stylu: Że wszystko przez nie widać.
Wracając do owej misji. Kiedy znalazłam
się pod magazynem, zauważyłam, że pilnuje
go tylko jeden obleśny typ, który za często
bywa w McDonaldzie, możecie to sobie
wyobrazić, powiem tak że spodnie miał chyba
w rozmiarze XXXXXL albo i większym. Skwar
lał się z nieba niemiłosiernie, nie ma się
co dziwić, w końcu to Afryka.
Chwilkę odczekałam aby dokończył jeść
kolejnego burgera i wystrzeliłam z mojej
kryjówki za krzakiem pustynnych i
kolczastych liści, nie wiem nie jestem
ogrodnikiem, strzałę, która po zetknięciu z
ziemią uwalniała proszek nasenny
zamieszczony w woreczku na grocie strzały
(pomysł szefa).
Efekt był natychmiastowy, a kiedy
flejtuch zaczął chrapać jak pijana małpa,
ja podeszłam do niego cicho i związałam, po
prostu tak zakneblowałam, że trzeba
poświęcić ze dwadzieścia minut, aby
rozsupłać te węzły. Na wszelki wypadek
zakleiła mu usta super taśmą(to zaboli, bo
nosił sporego wąsa, depilacja gratis
chacha...)
Wracając do dalszego działania,
podniosłam kratkę przewodu wentylacyjnego i
na czworakach wpełzłam do środka, Sarevok
na pewno od razu by zaproponował kanały,
nie ma mowy, brudna robota to nie dla mnie,
niech się chłopy w to bawią. Gdy dotarłam
pod właściwe pomieszczenie rozejrzałam
się.
Po de mną w pustym magazynie związane
kobiety jęczały z bólu zadawanego przez
tyrańskiego faceta, który czerpał
przyjemność z maltretowania. Pokręciłam z
niesmakiem głową. Nie martwcie się siostry,
zaraz was uratuję, a wtedy razem na nim się
odegramy.
Wyliczyłam kąt i prędkość opadania,
następnie wybrałam idealnie chwilę gdy
tyran przechodził nad wylotem wentylacyjnym
i zeskoczyłam lądując na jego barkach i
przygniatając go do ziemi. Obróciłam go na
brzuch i nadepnęłam obcasem wojskowego buta
na jego klejnoty robiąc z nich jajecznicę.
Wrzask jaki wydał nie da się porównać z
niczym, chyba, że odgłosem gwałconego
wieprzka.
Wyciągnęłam telefon gdy już rozwiązałam
kobiety i udzieliłam im pierwszej pomocy,
bo niektóre były w stanie krytycznym, co
ten zwyrodnialec z nimi wyprawiał, strach
pomyśleć.
Kiedy już wszystko było załatwione i
udzieliłam wywiadu do lokalnej stacji
telewizyjnej, wezwałam Andrzeja aby zawiózł
mnie z powrotem do Agadiru. Tam na
spokojnie zdałam raport półkownikowi
Kaprysowi i zapisałam go w komputerze do
folderu listy relacji i podpisałam się:
PAULINA SAREVOK
Spojrzałam w stronę okna na zachód słońca
i się uśmiechnęłam, zamrugałam dwa razy
i...
Świat się zmienił, byłem przy biurku pisząc
list do siostry i szwagra. Obok mnie stanął
wujek Stefan w białej koszuli i bermudach.
- Już przeczytałem kiedy to tylko
napisałeś, stoję obok już jakiś czas.
Powiem krótko, Patryk Vega to przy tobie
mały Pikuś.
Hector zaszczekał trzy razy jakby na
potwierdzenie słów wujka, dobrze, że wujek
stał za mną bo siedziałem na taborecie,
dokładnie w tym momencie straciłem
przytomność od patrzenia w ekran. Przecież
przygodę pisałem tylko kilkanaście minut,
mój czas przy komputerze się drastycznie
zmniejsza. Do następnej przygody, hej!
(Jeśli dam radę ją napisać!)
Dziękuję, że jesteście ze mną!
All rights to the stories are reserved
!
Oddział Sarevoka spółka s.o.s.
POZDRAWIAMY
Jeszcze raz dziękuję za wszystko i
pamiętajcie, że moc wyobraźni to prawdziwy
dar, wystarczy jej zaufać, a pozbędziecie
się wszelkich w życiu mar!
Nigdy nie rezygnuj z marzeń,
bo to że coś nie dzieję się akurat
teraz,
wcale nie oznacza, że już nie nastąpi
nigdy!
TOMEK
(Dziś mija mój 6 rok z wami na BEJU, cieszę
się i dziękuję za wszystko)
Dziękuję za wszystko, za każdy głos, uwagę i dobrą radę. Dziękuję i pamiętajcie, że to wy jesteście wielcy.
Komentarze (15)
Pozdrawiam Cię serdecznie Tomku i do następnej
przygody...
Wspaniała, solowa misja!
Moje gratulacje, sześciu latek, na Beyowym Portalu!:)
Pozdrawiam, Tomku!
Z przyjemnością przeczytałam
a tych kilkanaście drobnych uwag jest dowodem, że
czytałam powoli i dokładnie każde zdanie.
"mieszczącej się..."
na miejsce
spięłam
po zetknięciu z ziemią
nasenny
związałam
poświęcić
na pewno
zadawanego przez
przyjemność
odegramy
idealnie
lądując
obróciłam
"w którym były przetrzymywane..."
pode mną
podpisałam się
Z podobaniem ciekawej przygody serdecznie pozdrawiam
:)+
kolejnych sześciu lat na Beju życzę
Witaj
Poczytałem z ciekawością.
Pozdrawiam
;)
Czasami miło jest oderwać się od rzeczywistości i
ponieść temu co nas cieszy. Wyobraźnia potrafi pisać
niezłe scenariusze. Twoja twórczość jest tego
znakomitym przykładem.
Pozdrawiam Tomku:)
Marek
Fajnie opisane.
Masz bujną wyobraźnię Tomku. :)
Z przyjemnością przeczytałem.
Witaj Tomku :) Paulina świetnie sobie poradziła na
pierwszej misji i to w dodatku sama...
Gratuluję zacnej daty na Beju...długo z nami
wytrzymałeś :)))
Pozdrawiam ciepło i serdecznie Ciebie i całą ekipę i
życzę dalszych wspaniałych przygód z happy endem :))
Kolejna przygoda, która wciąga czytelnika. Pozdrawiam
serdecznie :)
Fajnie, w słowie poświęcić przyplątała się literówka,
gdy Paulina obklejała taśmą chrapiącego typa.
Podziwiam wyobraźnię, pozdrawiam i życzę miłego
weekendu, jak zwykle +:)
jak zawsze z podziwem dla wyobraźni!
Fajne, nie czytałem, gdzie wiersz?
Bardzo fajna historia! Podziwiam wyobraźnię i życzę
kolejnych lat na beju :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Z zainteresowaniem przeczytałem bardzo dobry tekst,
pozdrawiam serdecznie.