Nadzieja w przyrodzie
Umajony lipiec, łąka a po środku tron
Bociany uśmiechnięte oddają jej pokłon
Królową o szafirowych oczętach ona
Panią traw o rubinowym uśmiechu ona
Mieszka tam, gdzie pęka nieludzkiego
strachu lód
Mieszka tam, gdzie krzyczy bezsilny,
półmartwy głód
Dziś wiatr niesie tam, gdzie przytula
spokojny bez
Niesie ją tam, gdzie nie ma winogron
czarnych łez
Jest już blisko, bramę lśniąco-chabrową
widzi
A przed nią różnobarwne dróg wyboru nici
Porzuca ją wiatr, na innej ziemi już
wieje
Jeszcze w półmroku niepewności się
chwieje
Wtem śnieżnobiały gołąb nadleciał: "tutaj!
Hej!
Nie bój się! I wiarę w błękitną drogę
miej!"
Edeńskimi skrzydłami oczy jej otwiera
Twarz rumiankowym pyłem ze strachu
ociera
Przekraczając tęczowy próg widzi stado
mew
"Tak długo czekałam na mego bólu odzew"
W niebyt niepamięci oddala się zły step
Wszystkich wojen i nienawiści pajęczy
zlep
A nowy świat rozpala w niej miłości żar
Nad makami niebo zakochanych ptasich par
Cieszy się falując trawa ze zbożami wraz
Radosny rozkwit życia, to jedyny nakaz
Wtem wszystkie dźwięki z uroczej łąki
wyszły
Na magiczne spotkanie z królową przyszły
Zasiadły na jabłoniach, by zdusić ciszy
szmer
Rozśpiewane już liście oddają niebu ster
Małe anioły wianek zrzucają przez okno
Promienie słońca zakładają go jej wolno
Są razem, królowa ona, królestwo ogród
Brakuje tylko jednego do rajskich wygód
Tron znosi chmura, całego świata wierny
widz
Kompozytor tego dzieła niczym Albeniz
Wsłuchana ona w muzykę co się mieni
Mieni miłością i zdrowym oddechem ziemi
Zamyka oczy i powoli otwiera je
Powróciła, drzewo migdałowe, teraz
wie...

chaber

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.