Narodziny Komarzycy
Rozpętując się z fal
stłukła jezioro łez
wycięta przez wiatr
ze stopionych oczu Niobe.
Zbiła poczwarki skorupę
szkatułę nieświadomości
by utonąć w kwasie świata
wrzących drzazg oceanie.
Napinając skrzydła
jadowitą struną lęku
nakreśliła z kłębka drgań
szkic koszmaru.
Jęk studni bez dna
wypełzał z jej serca
tętniącego zbyt wolno
by zgasić pragnienia.
Zamknięta w celi oddechu
szuka pierzyny twej skóry
by okryć ciszy nagość
marznącą nadzieje.
Spragniona pocałunku
dotyku kosmatej wilgoci
skradnie go łapczywie
kojąc poszarpane usta.
Nie poczuje igły piasku
szyjącej jej z ostów grób
gdy uśnie błogo...
na twej dłoni.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.