Nasze ocalenie
niemiłosiernie zielona jest zieleń traw
pełna młodych soków o smaku źródlanym
ktoś na niej wyplótł mleczem złociste
ściegi
wzorem bezkształtnym przypadkowo
porwanym
na takich dywanach kwitną śliwne drzewa
tak na wpół omdlałe są od własnej woni
a ja w pełni słońca stojąc oniemiały
liczę białe płatki na otwartej dłoni
skrzydlą mi się słowa jak rosa co w szybę
uderzywszy pyli powietrze tęczowe
ruszam gdzieś przed siebie za koliste bramy
w światy nie odkryte nawet Bogu nowe
tak wszystko się kończy bo inne trwać musi
w życiu nie ma miejsca na trwanie bez końca
tylko w nas są chwile co żyją w wieczności
większe od wszechświata jaśniejsze od
słońca
chciałbym zabrać ciebie do tych miejsc co
we mnie
tylko daj mi na to swoje przyzwolenie
spojrzyj w moje oczy szepcząc że się
zgadzasz
razem zbudujemy nasze ocalenie
Mirosław Madyś




Komentarze (15)
Ninka i ja Ci dziękuję i pozdrawiam :))
Ninka - dziękuję i pozdrawiam:)
Cudeńko :) aż chce się czytać takie wiersze :>)
kaczor100 - dziękuję za dobre słowo:) Pozdrawiam:)
Siła przekazu robi wrażenie na czytelniku.
Pozdrawiam :)
piwneoczy - dziękuję za ciepły komentarz:)
Pozdrawiam:)
śliczny ten Twój wiersz
piękne metafory romantyczna dusza z Ciebie
wierzę,że się zgodzi nadzieja zawsze powinna w nas być
.
Halina53 - dziękuję za komentarz:) Pozdrawiam:)
Pi - dziękuję za komentarz:) Pozdrawiam :)
Chciałabym zabrać wszystkie te miejsca, które we mnie,
ale i to nie jest możliwe, tylko zieleń zieleni się.
Od pierwszego wersu przykuwasz uwagę i czyta się :)
Każdy ma swój czas, pozna drugą stronę żucia po
życia....mamy to obiecane...
pozdrawiam serdecznie,
Sotek - dziękuję za komentarz:) Pozdrawiam:)
Cóż bez nadziei byłoby warte nasze życie.
Ładny wiersz.
Pozdrawiam.
Marek
Ankhnike - dziękuję za komentarz:) Pozdrawiam:)
Gdy tak pięknie prosisz, powinna się zgodzić; nadzieja
jest piękna... pozdrawiam serdecznie.