Nasze rodzinne marzenie...
Dla Tigg;]
Moje szczęście mnie znalazło
Z zaskoczenia w dom mój wlazło
Nie pytając się o zdanie
Robi kaszkę na śniadanie
Tu się ksząta tam zamiata
Ma kochana małolata
Zawsze wiem jak jej dokuczyć
Kiedy nie chce się pouczyć
Żarty zawsze nas trzymają
Jedną wielką dziką zgrają
Z mymi dziećmi z moją żoną
Aż sąsiedzi już nie mogą
Zawsze chaos tu panuje
Ale ja tam nie żałuję
Za to szczęście moje całe
Mogę nawet wypić kawę
Czasem nawet do północy
Siedzieć trzeba gdy ktoś "plocy"
Trza utulić wtedy szczęście
Spokój może tak nareszcie
Prześpi się i tatuś wreszcie
Z boku Tygrys mój tu leży
Jak się wije tak i pręży
Dzisiaj chyba już nie pośpię
Rano zbudzi mnie znów pośpiech
Trzeba więc do pracy znowu
Więc wychodzę po kryjomu
By nie zbudzić mego domu
Niech tak pośpią jeszcze chwilę
Zrobie przyjemności tyle
A po pracy wracam do domu
Znowu córka po kryjomu
Pójdzie z jakimś chłopaczyskiem
Ściskać się pod uroczyskiem
Mnie tu już tak krew zalewa
Tuż za oknem szumią drzewa
A jej nie ma nie ma nie ma
Ciągle nie ma i nie wraca
A tu nowa idzie praca
Bo synek mój szanowny
Przyniósł wniosek polubowny
Od dyrektora jego szkoły
Za wyrządzone przezeń szkody
Kolejnego dnia żywota
Nie opowiem przez niecnota
Co to prawie zabił kota
Taka z niego ręka złota
Ale co by nie robili
Jakby ojcu nie bruździli
Kocham ich i kochać będę
Póki serce mi nie siędzie
Nawet później będę czuwać
Żeby pilnie chcieli wkuwać
Przyszłość chcę im dać świetlaną
Dla nich wszystkich wręcz ulaną
By im nigdy nie zabrakło
Nic co chciało by to stadło
Jaka piękna to historia
Marzeń moich oratoria
Może kiedyś mi się spełni
Może poznam miłość w pełni
Dzisiaj jednak mej wybrance
Imię wpiszę na wiązance
Może zauważy wreszcie
kogoś kto jej pisze wiersze...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.