Nauczyciel z powołania
dla tych co w szkołach nauczają
Do nauczania czując dar,
Już od najmłodszych swoich lat
Nie tracąc czasu, szybko zacząłem,
Bardzo się przydał mój młodszy brat
I choć nie bardzo mi to szło,
Skutek jest jeden, niewątpliwy
W wieku około ośmiu lat,
Odporny się stałem na inwektywy
Żłobek, przedszkole, dawne to lata,
Prymusem wszędzie zawsze byłem
I mając duszę pedagogiczną,
Gdy mnie chwalono, to ja karciłem
Idąc do szkoły dumnie myślałem,
Zdobędę wszystkie mądrości świata
I by nie poszło to wszystko w kubeł,
Będę nauczał przez długie lata
Na Uniwerku niejeden psorek,
Mnie wspominając, w czoło się klepie :
Miałem kiedyś takiego studenta,
Co powiedziałem, on wiedział lepiej
Mając w pamięci dziecięce lata,
Kredki i szlaczki, kałamarz, stalówki
Nie chciałem nauczać w liceach, na
studiach,
Coś mnie ciągnęło do podstawówki
To tu jest masa do urobienia,
Tu można zacząć od podstaw pracę,
Ucząc już młodzież, albo studentów,
Chcąc niechcąc zawsze szansę tą stracę
Rzuciłem się więc w nauczanie,
Wyniki niezłe całkiem mam,
Trzech profesorów, kilku adiunktów,
Choć czasem trafił się niezły cham
Nie powiem abym do końca wytrwał,
W swych ideałach z młodzieńczych lat
A ,że dość długo dzieci uczyłem,
Bliższy mi stał się Freudowski świat
Zamknięty już rozdział o nauczaniu,
Wolę rabatki, rzek cichych prąd
I tylko chciałbym matematyki,
Nauczać każdy kolejny rząd
Oj, niezłe mają wyrachowanie,
Chciałbym na starość zrozumieć to:
Jak głośno mówią, że dali trzysta,
No to dlaczego wychodzi sto?
Dziś, gdy już szronem pokryte włosy,
Ramol już ze mnie, ot, stary grat
To zawsze z dumą głośno powtórzę:
Nie, nie żałuję tych wszystkich lat
!
Komentarze (2)
Zdarzają się takie oryginały :)))))))
Pozdrawiam pięknie