nic by się chyba nie stało
wysłano przeciwko już chyba setną armię
noży
utkano mapę blizn i ran otwartych w
duszy
zaszczuty umysł zapomniał czystego uczucia
melodię
w żadnym z zakamarków rozumu nie ma już
radości
skatowane modlitwą do każdego już chyba
Boga usta
przy kolejnych ciosach milczą
beznadziejnością zasznurowane
spopielony całkiem eden marzeń krwawi
lawą
umieram po cichu oskalpowana z pragnień
powoi
nie chowam już złamanych skrzydeł pod
sukienką
co noc bardziej zaciśnięta na nich
cierniowa korona
co krok staje się nicość
anioł bezsilnie na bruk opada
w śród szarości nagle oczy Twoje
odważnie wciśnięte we mnie
nie jedne patrzyły ale nie mocno tak
podajesz mi melodie duszy swojej
trącając struny żądzy stłamszonych
przecież byłam tak bardzo bardzo blisko
nawet nie na wyciągnięcie ręki
sparaliżowana strachem utraty tej chwili
niemo pieściłam każde słowo Twoje
jak tonący Twych brzytw się chwytając
nadziei skrawek stał się pragnieniem
zamknij ramieniem strach przed jutrem
drugim uwolnij skrzydła moje
spojrzeniem uzdrów blizny i rany
zapachem przywróć twarzy rumieniec
oddechem ukołysz zmęczone usta
dotykiem wytańcz piętno na udach
zębami obudź odruchy łona
i nic takiego się nie stało
przykładnie ścisnąłeś dłoń
muskając policzek
powiedziałeś zwykłe
Dobranoc
Komentarze (6)
Ciekawie, wiesz? Smutny, ale warto było wpaść do
Ciebie. Pozdrawiam-:)
smutny,wzruszajacy wiersz,pozdrawiam serdecznie
również pozdrawiam Zdzichmisozo i kolegę :)
moj kolega tez zostawil serce w Morawczynie pozdrawiam
smutna dziękuję, że się przegryzłaś to dla mnie wiele
znaczy...
Metaforycznie..
Przegryzłam się przez całość, interesująca :)