Nie chcę miłości
nie chcę miłości stabilnej
co każdego wieczoru
ubiera ciepłe kapcie
co chroni się bezpiecznie
pod miękką kołdrę prostoty
chcę miłości gorącej jak płomień
co przez wiatr rozniecony bucha
i porywu chcę co drzewo łamie
wśród deszczu ulewnego
gwałtownie orzeźwia skórę
chcę słów lubieżnych
dotyku najbardziej zawstydzającego
co wypieki na mą twarz przywoła
i blask do zamkniętych oczu
chcę myśli nieograniczonych
przyzwoitości gruba linią
marzeń chcę nienazwanych
i słodkich tajemnic natłoku
w nieprzeniknionej ciemności
ale nie chcę też krzyku
co płoszy blasku chwile
wszystko zamknąć szeptem
najbardziej nonszalanckim pragnę
chcę braku słów nagłego
gdy nic nie zostanie powiedziane
braku słów spontanicznego
potrzebnego jak powietrze
a gdy spokój ciała przypłynie
niechaj szaleństwem zmysłów będzie
a gdy milczenie zapuka
niechaj będzie szaleństwem odczuwania
miłość to chwila albo pozwolisz by przeminęła albo pozwolisz jest trwać zbyt dużo jest chwil minionych :(

Evella

Komentarze (2)
To wszystko przepięknie wygląda, real studzi
pragnienia, gdzieś ulatują marzernia, ale wiersz
doskonały.
Wiesz też tak chciałam, ale im więcej żyje to chyba
już wolę te kapcie ciepłe bo każdy szum niesie za sobą
krzyk...wiersz jest bardzo wysublimowanym marzeniem,
twoim marzeniem...życzę aby się spełniło- oczywiście
bez płoszenia blasku chwil