Nie ma świętości ...
Gdzie ma człowiek pójść kiedy trwoga
Jak nie do kościoła? Nie do Pana Boga?
Wojtyła chyba przewraca się w grobie
Jak arcybiskup się zaparł w sobie.
Przy chorej polityce i przy głupim
sejmie
Kto losem narodu poważnie się przejmie?
Czy nie ma nikogo kto może, i umie
Rzec: jam sprawiedliwy w tym łotrzyków
tłumie?
A miałeś być, kraju, mlekiem i miodem
płynący ...
Miałeś być sosną i konwalią pachnący ...
Miałeś być krajem dobrobytu, węgla i stali
...
A stałeś się krajem kolesiów, złodziei,
brutali.
Stałeś się krajem dzieciobójców,
nożowników, gwałcicieli,
Gdzie brak jest szacunku dla nauki i
nauczycieli.
A wywyższa się prostaków, buraków i osłów
Którzy szumnie noszą miano polskich posłów
...
Jak długo jeszcze, kraju w głupocie
pogrążony
Dasz radę chronić naród swój upokorzony,
Ciężko pracujący na kawałek chleba,
Z coraz mniejszą nadzieją na swój skrawek
nieba?
A ten skrawek nieba coraz dalej umyka
Bo elita przed nami każde drzwi zamyka.
Jeśliś dziś uczciwy - to znaczy żeś
frajer?
I na wieki wieków nic miał nie będziesz.
Amen.

Krystyna

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.