nie przerywaj
ostatkiem sił wychylam usta ponad lustro
świata,
jak źdźbła trawy pośród nocy czekające
w nieskończoność na pierwszy promyk
słońca,
tak ja,
umieram w milczeniu, spragniony,
tonę
przez jedną tylko, tysięczną część chwili
trwam,
by tylko dzięki tobie wynurzyć się
i w euforycznym otępieniu pozostać choćby
tyle, ile trwa okamgnienie,
choćby..
nieważne już zgasłem..
nienawidzę się za to, że choć w duchu
zarzekam się
by twarz moja z nieprzeniknionego kamienia
wykuta była,
pękam pod naporem twojego spojrzenia,
gestu,
w miękkości,
spalasz mnie,
w bólu,
trzeźwieje,
znów odrywam się od rzeczywistości i mimo
starań..
nie przerywaj
Komentarze (5)
Zmęczony koleś,nie trać nadziei.:)
@zmęczony koleś-ciekawy wiersz:)
rewelacja :)
zmęczony kolesiu (zajebisty nick:)) wciągnąłeś mnie. a
końcówka mnie rozwaliła. podniecające. /a propo - ja
też jestem cholernie zmęczona..
Świetny wiersz! Niestety wielu uczuć nie da się ukryć,
nawet jak się bardzo chce...Pozdrawiam:)