nie rozmyjemy się
to bez znaczenia.
jeśli
budujemy
ze snów
puste pokoje
białe od chemii
naszych ciał
i rozstajemy się co sekundę
by na nowo zapełnić sobą dłonie
to może
nie istniejemy
jeśli śnimy
nadzieję
siejemy po polach maki czerwone
od krwi Twojej
z głupoty Twojej
i chabry ze słońca
i słońce z mych włosów
nie rozmyjemy się
bo nie zaistniejemy
nigdy nie istnieliśmy
nigdy
nie dotkniemy się naprawdę
i zostaną tylko zastępcy
na daremnie trzymani za dłonie
pustkę w nich pozostawiających
Twego ciała.
na pola i łąki nie pójdę naszych maków i chabrów nie zobaczę warkocza nie zaplotę sukienki nie poplamię. a kochać Cię będę nie zawsze, lecz jeszcze długo. nie wiedząc czemu. więc... lepiej zapomnę.
Komentarze (3)
Wiersz może się podobać,przeczytałem kilka Twoich
wierszy doszczegłem w nich
rosterkę,smutek,niedosyt,ale są także piękne
metafory,pozdrawiam.
Nie ma to jak poczytać November Rain... A co do
wiersza. Archaizm "mych" - jest na miejscu. - dla mnie
sie podoba. Nie wiem ile czasu piszesz. Jeśli są to
Twoje początki? To dasz rade. Ze wszystkim trzeba się
oswoić. ;)
Część wiersza mi się bardzo podoba, a części jestem
bardzo "na nie". Podoba mi się m.in. początek -
pierwsze 10 wersów jest świetnych, kolejne 3 z tej
zwrotki - zbyt wyświechtane. W drugiej zwrotce - nie
podoba mi się inwersja w czwartym wersie i archaizm
"mych". W trzeciej zwrotce - 3 pierwsze wersy OK,
czwarty nic nie wnosi, a jest przy tym maksymalnie
oklepany. Dalej mi się podoba - tylko zmienić "na
daremno" na "nadaremnie" (to nie modlitwa), usunąć
kropki, która są chyba tam tylko przez pomyłkę i
"twego" na "twojego"... Jeśli jest to naprawdę jeden z
Twoich pierwszych wierszy, to tylko pogratulować. Nie
jest najkrótszy, ale potrafi zatrzymać, mimo pewnych
zgrzytów.