Nie… Ja… nie…
Jak to jest być wrakiem?
Łańcuchy trzymają dna i kotwica
Spuszczona w odmęt, tak szaro...
A czy mróz już nie słyszał?
Nie szlochaj dziecię.
Sztylet wprawdzie podłożony,
Ale czy tak musi być?
Ileż ran twe ciało zniesie?
Tnij! Tnij! Płacę ceną wysoką!
Płaczę nad raną głęboką!
Dlatego oni są, wszyscy są!
Nie w niebie! Kpisz?
To trwa już tak długo!!
Zlituj się, błagam, zmiłuj się!
Ile psy szarpać mnie będą!
Ile? Ileż i kto? Nie wiesz...
Prosto niegdyś tak to brzmiało:
Jaki piękny... wspomnienia… ha!
Znowu… możliwości, cena, upadek...
Dlaczego nie chcesz mnie wesprzeć?
A każdy gardzi, padam na twarz!
Litości miej, błagam, cały świat...
Rzuca się i rozrywa wiecznie..
Na zawsze! Na zawsze!
Błazen w tej grze już zmęczony...
A wszystko było, dlatego mu to mówią!
Tak miało być?Tak miało być!?
Kto jeszcze pieśń zaśpiewa, gdy dzieci
patrzą??
A piękny był dzień... a taki słodki.
Czy nie mógł odejść dzień ten!?
Gdy przecież chciałem mieć go tu!
Nawet płacz nie brzmi tak przykro.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.