niebo
Jeżeli milczenie jest złotem
to zostawszy w ciszę przykłuta,
nieoczekiwaną hojnością bogactwa
obdarowana,
w rosnącej jego wielkości,
zastygam nadmierną wysokością
wzniesiona ponad...
Utraciłam już swą nieomylność
w poznawaniu wzrokiem
trwałych kształtów bezkątnych znaczeń,
a w otwartych dłoniach,
zamiast wielosłownych gestów
zamykam nieuchronnie trzepoczące przelotem,
pierzaste zwątpienia.
Przytłacza mnie błękit nieokreśloności,
imperatywem przetrwania
w złudnej perspektywie swej wyższości
wieczny.
Ponaglana,
upływającym w nim trwaniem,
kroczę w miękkości nietrwałych obłoków
pewności, więziona bezgraniczną
ostrożnością
stawiając kolejny krok.
Przebyta dotąd marnym sposobem
powietrzna przestrzeń
utwierdza mnie w przekonaniu,
iż o niebo bezpieczniej jest stąpać po,
nierzadko dotkliwie twardej ziemi.
Zmieniłam i mam nadzieję, że jest czytelniej. Jeśli nadal nie to proszę o sugestie.
Komentarze (18)
Bardzo smutny wiersz... ale po każdej nocy nadchodzi
dzień :) pozdrowionka
już w połowie zapomniałem, co było na początku.
Autorka jest smutna, ale pisze fajnie, tylko
niezrozumiale dla przeciętnego czytelnika. Trzeba by
to może rozbić na mniejsze linijki, żeby małymi
dawkami aplikować takie górnolotne i spadające twardo
zaś myśli. Ale ogólnie - jestem na tak.
czy nie myślałaś o inny zapisie..byłby
czytelniejszy...ale to twój wiersz...tak smutny..