Niech poeta już skona
Słowo gdzieś mi umyka,
wers nie kończy się rymem.
Ja powoli już znikam,
chyba zacznę być mimem.
Tam wyrażę się gestem,
czy zapłaczę skinieniem.
Bo ja dzisiaj kim jestem,
tylko cienia swym cieniem.
Albo będę malarzem,
takim bliżej abstrakcji.
Płótno w ciapki zamażę,
w głupim szale frustracji.
W wierszach coś się zatkało,
nawet więcej niż tyły.
Kiedyś to się pisało,
kiedyś wiersze me żyły.
Byle jak pierdoła,
rymem pięknym pachniała.
Lud poetę szanował,
dziś to bajka przebrzmiała.
Myśl się snuje szalona,
piórem serce przekłuję.
Niech poeta już skona,
skoro boleść swą czuje…
Komentarze (7)
Przewrotnie Grandzie. Brak weny sał się pryczynkiem do
powstania całkiem zgrabnego wiersza :)
Jak widać spadek kondycji twórczej może być także
niezłym "dopalaczem".
Pozdrawiam ciepło :)
boleść też może ładne wiersze pisać...
Zgadzam się z przedmówczyniami.
Posmutać na chwilę i do dzieła ;)
Pozdrawiam noworocznie :)
Nic nie dane jest nam na zawsze..., ale Ty jesteś w
formie, z przyjemnością przeczytałam wiersz, mimo
wszystko uśmiechnął, pozdrawiam serdecznie:)
Czasem tak bywa, że wena jakoś za bardzo się oddala,
ale jeżeli wierszyk powstał, to znaczy, że nie jest
tak źle. Pozdrawiam
Jeśli życie przyniosło smutek, to wena jednak nie
opuściła. A jeśli nadal rodzą się wiersze, to myślę,
że z serca za każdym razem ubywa choć kropla smutku.
Zatem pozdrawiam serdecznie, życząc wielu, wielu
wierszy.
Nie dramatyzuj, to jest stan przejściowy, wena też
potrzebuje czasami wytchnienia i wyciszenia...a poza
tym fajny przekorny wiersz napisałeś! :)))
Pozdrawiam :))