nieme gwiazd wołanie
zasnęłaś tak nagle tak cicho tak szybko
mówiłem zbyt długo jak zwykle
więc równy spokojny bezpieczny twój
oddech
znów zamknął mi usta
spod poszwy kołderki wyszedł stopy cień
pospacerować pewnie w blasku księżyca
spotkać braci swych co tak przez cały
dzień
przemierzają życia przyziemne okolice
lawina włosów poduszki miękką toń
oplotła niczym kobieta pięknolica
gdy zmęczona codzienności upojną grą
zasłania nocne niedoskonałości bycia
znów lewa dłoń coś we śnie mocno ściska
i nie odda tego - wiem to już na pewno
drobniutkie tak ciało potęgą jest z
bliska
gdy raz pochwyci coś – wyrywać
daremno
odkryłaś się
opadła poszewka na materaca gładź
ramiona przestrzeń poczuły wolności
choć lekko skręcony na boczek talii pas
bioderkom dodaje krągłości
przez okno wpada nocy paź by dostrzec
kto znów na krzyża się rozłożył drzewcu
choć krzyża nie znalazł to było żal mu
odejść
bo przykuł go nagości czystej przecud
tak dał się zwabić kolejny wolny elf
na czystość na młodość na tej skóry
blaski
skóry co na rozpostartym nagim ciele
jest
i oddaje się jakby pragnąc tylko łaski
utraciła pazia noc majowa cicha płodna
co swą wolnością dawał oddech siłę
bo pochwyciła go senność i czystość powabna
niewiedzą o tym co pod jej żyje krzyżem
noc i sen i gwiazdy na niebie jasne
do których tak wzdychają miłosne par
oczęta
niemymi świadkami są więc i znają
prawdę
jaką siłą dysponuje delikatna niewinność
dziewczęca
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.