Nienawidzę Cię!
Nienawidzę Cię!
Z każdą minutą coraz bardziej.
Co się z Tobą stało?
Krzywdzisz mnie i pokazujesz swoją
wyższość.
A przecież nie dzieli nas tak wiele.
Rok.
Przez ten rok raniłeś mnie, nie zważając na
nic.
Raniłeś mnie i wyzywałeś.
Nienawidzę Cię!
To uczucie przepełia całą mnie.
Nie potrafię się już opanować.
Łzy lecą, kiedy tylko pomyślę, że kiedyś
razem chodziliśmy po ruinach.
Tak bardzo się zmieniłeś.
Już nie jesteś tym Przemkiem, którego
kochałam.
Byłeś moim braciszkiem.
Który chronił przed złem świata.
Teraz nie mam już brata.
Jest tylko nieokrzesane zwierzę.
Które wyzywa nawet własną matkę.
A ojciec?
Trochę się go boisz...
On nas nie obroni mamo.
Jest taki sam jak Przemek.
Bezwzględny i nieczuły.
Zawsze stojący po jego stronie.
Płakałam.
A Ty nawet nie zauważyłęś, tato.
Śmiałeś się tylko w głos, nie rozumiejąc co
czuję.
Nigdy nie wiedziałeś, co mi jest.
Nikt nie wiedział.
Bo nikt mnie nie zna.
Liczył się On.
Synalek tatusia, który udaje macho.
A w rzeczywistości tuli się do Ciebie i
łasi jak kot.
I jeśli ja jestem dziecinna.
To On jest w okresie noworodka.
Który dopiero się rozwija.
Lecz nie było dane mu się rozwinąć.
Zatrzymał się na poziomie...
rozwydrzonego dzieciaka.
Komentarze (2)
Ciekawam, czy obaj panowie to przeczytają?
dobre.Pozdrawiam:)
piękne. świetny wiersz o wyrodnym synu. jestem pod
wrażeniem. mam nadzieję, że kolejne wiersze też będą
na takim poziomie.