Niepowroć. Itaka.
Zabrało nas. Teraz nie mamy adresu
zwrotnego.
Nikt nie przewidział, że można odejść
tak
daleko. I tak od siebie. Z całego dnia
pozostał
dźwięk, który czule zasłania nam oczy.
Słońce
w cieniu jest ciszą. Już tęskni, kiedy
mocno
nasiąkamy światłem, jak gąbki z mórz
popołudniowych.
Gorzkich niby tonik, cierpkich niby Glen
Moray.
Dzień miał tyle wyjść, tyle gościnnych
brzegów.
Nie do objęcia, nie do pogardzenia. Był
zgodą
na początek, koniec i zwykłe 'pomiędzy
nami'.
Na wygięty grzbiet lata w Niepowroci. Teraz
żal,
że jesteśmy tak dobrze ułożeni. Kryjemy w
sobie
dość miejsca na to, co na talerzu i na
szczyptę
pod powierzchnią. Lęk. On nas stąd
wytnie.
Popchnie we wspomnienia. W niepowrót.
Komentarze (20)
"Kryjemy w sobie
dość miejsca na to, co na talerzu i na szczyptę
pod powierzchnią." oraz "niepowrót" - super- rewelacja
wiele mówiąca - pożywką dla myśli. Pozdrawiam
serdecznie
Dzień miał tyle wyjść ... zastanowienie .
poprzednie słowo brzmiało inaczej i wg mnie nie było
poprawne...Vick poprawił tekst po przebytej rozmowie
na gg i przesmucenie jest poprawne....
fajne, wszystko na swoim miejscu. pozdrawiam ciepło :)
nieźle, spokojnie, klimatycznie, bez niepotrzebnych
szarpnięć, naturalnie. podoba się.