Niestały Pigmalion i sklonowana...
Niestały Pigmalion i sklonowana Galatea
Pokochałam cię na zimno, tak jak lubisz;
Nawet brak ciała nie mógłby zaszkodzić,
gdy szalony niczym świeży wiatr uwodziłeś
każdą,
także i w średnim, wciąż niepoważnym
wieku,
aż ostatecznie odebrano mi twoją
wyrzeźbioną młodość.
Jak porost do skały (a nie odwrotnie)
dokleiłam się w kilku odłamanych
fragmentach
suchych słów, pozbawionych dziś znaczeń.
Wystarczy, brak komplementarności.
Z perspektywy czasu wszystko ma niewłaściwy
smak,
lecz odkąd zaczytałeś mój genom, znowu
jestem
tuż pod twoim dłutem, w nośniku danych.
A potem szybuję swobodnie w niepamięci
rozstań.
Czy to nie ja najpierw wyhodowałam cię ze
swoich emocji?
Z tych samych atomów, które przyciągają się
ku sobie,
aby się pożreć?
To nie jest linearne. Wracam
do ciebie, we wszystkich fazach miłości
jednocześnie.
I tak sobie pomyślałam,
gdy otoczyłeś mnie nagle tyloma twarzami
wspomnień,
przechowanych w słoikach z formaliną,
że może w ten sposób właśnie widzi nas
Bóg:
wszystko naraz i w jednym momencie.
Czasem zrobi dwa kroki do tyłu, by uważniej
zerknąć na jakiś z pozoru detal;
może coś dopieści w glinie i następnym
razem,
może nawet tysiąc lat wcześniej,
gdy obudzisz się,
wcale nie będzie tak samo
boleć.
Przekroi cię na sto części i odda
każdej,
dokręci w kilku istotnych miejscach,
a mnie zostawi wciąż nieulepioną
i w jednym kawałku.
To nie jest o mnie. Inspiracja: Arkadiusz Frania „Kompleks Pigmaliona i skłonności Galatei” - o książce Pawła Orzech „Arkusz [^pi^gmalion]” http://salonliteracki.pl/new/recenzje/379-k
Komentarze (25)
Bardzo ciekawy wiersz. Podoba się.
Miłego dnia :)
:)
O, dzięki. Nic piękniejszego od losu, niż czytający
"przysłonięty" wiersz. Dziękuję!!!
wow i to jest pisanie! robi ogromne wrażenie -
genialnie - jeden z najlepszych wierszy na Beju - i
piszę to bez żadnej kokieterii - po pierwszym
czytaniu, na szybko - a teraz wracam do lektury
ponownie!
ja mam tych słoików pełno
:(
to jakbym w grobowcu mieszkała... w prosektorium..
albo kurcze, laboratorium
to mi się podoba - twarze wspomnień przechowywane w
słoikach z formaliną - super! i "dokręci w kilku
istotnych miejscach"... muszę to przeczytać, zrozumieć
jeszcze raz, na chwilę nie wystarczy i na daną jasność
umysłu)
Wiersz broni się sam, nawet bez przypisów i obszernych
dopowiedzeń. Pozdrawiam.
Wiersz broni się sam, nawet bez przypisów i obszernych
dopowiedzeń. Pozdrawiam.
Jastrzu, dziękuję za wczytanie się w tekst i
przybliżenie mi tego, co Ty widzisz, jako czytający.
Mój pomysł był taki:
Galatea zarówno w micie czy w sztuce Shawa kocha
Pigmaliona, u mnie też.
Ciekawa jest wersja u Orzecha - mój link. W moim
wierszu "jestem" Galateą, która wyjaśnia Autorowi -
Pigmalionowi co sądzi o tym, jak ją potraktował /w
skrócie: bardzo przedmiotowo i bardzo seksualnie/.
Dlatego to jego przyrównuje do skały, chociaż to ona
była posągiem. Dla niego chciała tej zimnej miłości.
(W rzeczywistości kobiety nieraz godzą się na różne
rzeczy, aby spełnić upodobania mężczyzn, niestety tak
jest).
W mojej wersji Pigmalion klonuje Galateę - wyobraziłam
sobie, że jako artysta-perfekcjonista ciągle robi te
posągi /a może je klonuje, taka współczesna
"wstawka"/. Galatei jest kilka, w różnym wieku
/Galatea przecież się starzeje/.
Pigmalion widzi "wersje" tej samej kobiety w różnym
czasie, a on jest przecież stwórcą Galatei, jej
bogiem. Ona także próbuje tak go zobaczyć, we
wspomnieniach widzimy wersje różnych osób, bo czas nas
zmienia.
Każde nowe "narodzenie" Galatei jest jak rozstanie,
nowa wersja nie pamięta siebie, jaką była. Może jednak
zobaczyć starsze posągi jak eksponaty w muzeum lub
części ciała przechowane w formalinie w laboratorium.
A może to miłość Galatei tak napędza Pigmaliona, że
ciągle tworzy te nowsze wersje?
Prawdziwy Bóg mógłby coś naprawić w tym Pigmalionie
dla niej...
To tak mniej więcej.
Jakieś przedstawienie mogłoby z tego wyjść, nie jeden
wiersz, dlatego wyjątkowo zrobiłam ten komentarz.
Niech sobie tu zostanie w tym internecie. Sama sobie z
chęcią poczytam za kilka lat i się z tego pośmieję.
Dziękuję wszystkim czytającym.
miłość to dwa trybiki ...one idealnie pasują
...wspólnie dokładnie zazębiają ...wtedy nigdy nic nie
nawala ...a jak są luzy to na efekty długo się nie
czeka ...
Trudno mi sobie wyobrażać tego "Pigmaliona". Z moich
obserwacji wynika, że mężczyźni zdradę traktują
"lekko" (partnerka jest nadal najważniejszą osobą w
życiu, a zdrada jest tylko "skokiem w bok"), albo
"ciężko" (są z partnerką ze strachu przed samotnością,
potrzeby seksu, czy jakiegokolwiek innego powodu, ale
to nie jest ta prawdziwa miłość, więc nadal szukają).
Niektórzy lubią nawet się przechwalać swoimi
podbojami, ale takich, którzy byliby "poligamistami z
natury" wydaje mi się, że nie ma. Ja w każdym razie
nie wyobrażam sobie, by można było jednocześnie kochać
kilka kobiet.
Nietuzinkowo podane...
+ Pozdrawiam
oooo... co za wiersz, oryginalne metafory i ciekawe
spojrzenie na... zdradę?
Bardzo się podoba Lubie taką formę wiersza i tok
przekazu :)
Pozdrawiam serdecznie Agrafko :)
Hmmm! ciekawa inspiracja...
Miłego weekendu:)