NIGDY
Kiedy wreszcie umrzesz w mojej głowie
Kiedy zabiorą twoją destrukcyjną potęgę
Za ile zobaczę cię w obrazie bez kolorów
Gdzie rodzą się tylko nikłe wspomnienia
Za ile zardzewieje ta niedojrzała miłość
Chora myśl i ta ob darta ze skóry
historia
Bez końca bez początku i światła nadziei
Kiedy wyznaczysz chwile w której stracę
Wszystko co narodziło się we mnie od
nowa
Kiedy przepalisz line po której wspinam
się
Kiedy wykrzyczysz słowa które dobiją nóż
W mojej dłoni niczym chrystusowy gwóźdź
Za ile nasycisz się moim bólem straconej
wiary
Nigdy nie zdobędziesz mojego szczytu nie
nie
Nie zrzucisz mnie
Wracaj na dno
Proszę idź już
Na zawsze…proszę odejdź
Komentarze (1)
Wiersz przesycony smutkiem i cierpieniem.
najważniejsze, to by nie dawać się i miec zawsze
nadzieję, bo ona jest sensem życia. dzieki niej mozemy
wszystk... :) pozdrawiam