Nikt
Pewnej nocy, bardzo mglistej,
Gdy krople deszczu o szybę dzwoniły,
Ktoś zapukał do wrót domu,
Lecz wrót nie otworzył nikt...
Przed domem stało dziecko.
Mała dziewczynka z długimi włosami,
Bardzo jasnymi włosami...
Jej twarzy nie widział nikt...
Niedaleko, na masywnym drzewie,
Siadł kruk, kracząc donośnie,
"Zawróćże, o jasna istoto!
Piękna z zewnątrz, włosy niczym złotem
plecione
W starannie zrobiony warkocz.
Lecz cóż widzę...
Serce złem i nienawiścią
przesiąkniete...
Gdzież cnota i dzieciństwo radosne?
Gdzież je zgubiła? Czy ukradł kto?"
Lecz na pytanie nieodpowiedział nikt...
Zwiastun śmierci łypnął okiem morkym,
(od deszczu, czy może też załkał nad
dziecka losem?)
Na dziewczynkę o oczach modrych,
Po czym odleciał, kracząc wniebogłosy:
"Zawróćże, zawróć..."
Nie zważając na przestrogi,
Dziewczynka przekroczyła domu progi.
Ujrzała rzecz dziwną, ot iście
niebiańską.
Anioła o hebanowych oczach i białozłotych
skrzydłach.
Odziany był w niewinność, przepasaną
jedynie dobrocią.
Istota ludzka, niezrażona anielską
nagością.
Podeszła do niego i dotknęła kilku piór.
Ten zaś spojrzał w oczy dziecka,
Uśmiechnął się kącikiem ust.
"Nie wsystko złoto, co się świeci"
rzekł.
I przez chwilę nie działo się nic...
Lecz nagle złotobiałe pióra, piękne niczym
ludzkie życie,
Wraz z ciemnością zlały się w jedno.
Błogość zaś, na twarzy anioła
W cierpienie się przeistoczyła.
Rozwidlił się język, niczym u jakiego
gada,
Oblizał zwęglone wargi, które syknęły
groźnie.
Przemieniła się cnota i boskość, w gorzką
przyjemność i zdradę.
Szponiastym palcem ujął dziewczynki
podbródek,
Uśmiechnął się zjadliwie, po czym złapał ją
za kark.
Lecz ona nie zrobiła nic...
Szpon demona przejechał po twarzy
młodej,
Pozostawiając krwawy ślad.
I nie przestając się uśmiechał, odchylił ją
lekko.
Nagle jednym szybkim ruchem ukręcił
dziecinie kark.
Na twarzy dziecka pojawił się uśmiech
błogi,
Westchnęła: "Homo homini lupus est."
W chwili, gdy demon zaciągnął ją u stóp
piekła bram,
Cichutko zaśpiewała pieśń,
Jakoby miałby ją ratować kto...
Lecz któżby, któż? Cóżby, cóż?
Niestety, by ją ratować, nie przyszedł
nikt...
Z respektem dla Edgara Allana Poe
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.