nocne światła
idę nieśpiesznie nocną ulicą,
gdzie setki świateł z setek cudzych
okien
ukrywają historie niepoliczone,
firanką jedynie bronione przed wzrokiem:
może kochankowie, dzielący się
tchnieniem,
poddają się właśnie magii Erosa:
ona w jego dłoniach jednym jest
drżeniem,
a on swoje palce zatapia w jej włosach..
może kobieta czeka z kolacją,
aż wróci strudzony swą pracą mężczyzna,
co powie, piwem śmierdząc, że jadł już,
a ona do żalu się nigdy nie przyzna..
może samotnik w swej kawalerce
na dnie butelki szuka akceptacji
i tylko przed nią otwiera swe serce,
połknąć się dając ustom Desperacji..
może starowinka z dłonią w kociej
sierści
w panice się waha, czy po pomoc dzwonić,
słysząc zza ściany krzyk bitego dziecka,
co nie ma szansy, by się obronić..
może nastolatka z żyletką w palcach,
z okiem zamglonym, rozmytym tuszem
nie wierzy, że słońce znów wzejdzie rano
i w mroku pogrążyć chce ciało i duszę..
...........................................
.
bezsilna jestem, czując - nie widząc,
a myśli w mej głowie, jak pszczoły się
roją,
historii tych świateł nie mogę zatrzymać,
ale przynajmniej
mam wpływ
na swoją....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.