Nocny dreszcz
Wdarły się przez okno, prosto spod
latarni.
Zatopiły szpony w kwiatach na firance.
Już są coraz bliżej. Ślepia, łapy
czarne.
Pchają się zażarcie.
Oblepiają ściany wychudzone ścierwa.
Wykrzywiają gęby, kołyszą pokracznie.
A noc taka długa, a noc taka ciemna.
Chyba się zapłaczę.
Gną kościste grzbiety, aż trzaskają
kręgi.
Rozdrapują stare rany w kalendarzu.
Włażą pod obrazy. Na pościeli kłębią...
To nikną od razu.
Wiatr na klonie przerwał żałosne
staccato.
Ranek się rozłożył na upiornych cieniach.
Deszcz zastukał w szybę kroplą już
ostatnią.
Dlaczego cię nie ma?!
Zosiak
Komentarze (78)
samotnie, dreszczowo, mrocznie, ale czyta się
świetnie:)
:) Dzięki Ci
Horrorowato, a mi ciary przeszły po plecach;-) Bardzo
dobry wiersz!