Obecność
Pałałam ogniem pragnienia
Bezwonnie wlokąc swe życie
Dekalog przyzwoitości
Znikał zazwyczaj o świcie
Sowicie kochałam wrogów
To moja forma zbawienia
Grzech potrafiłam upijać
Szklankami zadowolenia
Krzyk ogłupiałych patów
Podnosił mój palec do góry
W ramach solidarności
Grałam bez grama cenzury
I tylko moja obecność
Pośrodku ich sumienia
Dawała mi przewagę
Bez nici porozumienia
Komentarze (10)
dziękuję wszystkim za opinię , aż się zaczerwieniłam,
pozdrawiam
Trudny wiersz lecz nie obojętny.Wyrażasz się
dobitnie.Śmiało dzielisz słowa.Odważnie.Rytm jest
wyczuwalny.Pisz.Pozdrawiam.
Bardzo dobry wiersz!
Pełen buntu i *krzyku* prawdy...
Zawołanie do ludzkiego sumienia.
Pozdrawiam serdecznie
dobre
bardzo dobre
i bardzo wieloznaczne
z pozdrowieniem
To może czas na zmiany.
Towarzystwa lub sposobów?
Pozdrawiam :)
Ciekawy wiersz, który z uwagi na nick brzmi jak credo
życiowe.
Miłego dnia trucizno:)
Ale to już czas przeszły...
Pozdrawiam :)
Świetny wiersz...pozdrawiam :)
"Dekalog przyzwoitości
Znikał zazwyczaj o świcie"- wielu tak żyje.
Buntowniczo i z przytupem, czasem trzeba i tak