Objazdowe spowiadanie
Objazdowe spowiadanie.
Na początek, wyjaśnienie, w każdym razie
chęć.
Liczę, że wiersz cenzor puści, bez
najmniejszych cięć.
Spowiedź jest jak przesłuchanie, tyle że
bezpieczna.
Nawet pomoc adwokata nie jest tu
konieczna.
Donos jawny, lub anonim, czasem
prowokacja.
Mundurowi, prokurator, sędzia i ławnicy.
Czasem biegły i psycholog, jeśli jest, to
świadek.
A w kościele jeden w czerni, wszystkiemu da
radę.
No i efekt finansowy jest kosmicznie
inny.
A nie zawsze się okaże, kto jest temu
winny.
Pominąwszy koszty szkody (mogą być
wysokie),
skalkulujmy tylko z grubsza z przymrużonym
okiem.
Śledztwo, areszt, proces, na koniec
„Alcatraz”.
Dodam, że skazanie niewinnego zdarza się
nie raz…
Więc tradycja spowiadania, ma chyba
przewagę,
A to „chyba” umieściłem innym na
rozwagę.
W tym dziwacznym moim wierszu, żart goni za
żartem.
Trudne chwile wirusowe, nie są tego
warte…
Teraz słówko o spowiedzi, zwanej
„objazdową”.
Mam już o tym śmiałą wersję. Czy napisać
nową?
Komentarze (3)
Ważne, że z klawiaturą się "przrprosiłeś" i jesteś
tutaj z nami.
Każda wersja jest dobra...pisz...pozdrawiam
serdecznie.
Dobre. Pisz Pan nowe.