w objęciach rutyny
za cztery 20-ta
zapalam światło
odruchem wejścia
za trzy 20-ta
nalewam wody
do pełna
za dwie 20-ta
jestem Adamem
o 13-tu żebrach
godzina 20-ta
na bladym lustrze
skrapla się szybko
wilgotność powietrza
rozkładam się wygodnie
wyjmuje wielbłąda
odpalam i się miękko
zaciągam
impuls nerwowy
pulsuje mi w skroni
marszczy mi brwi
wykrzywia usta
obezwładnia myśli
i nie chce opuszczać
jak mnie to wszystko wk*rwia
pieprzone roboty
efekt produkcji
fabryk taśmowych
w objęciach rutyny
w pieprzonym kółku
chodzą równiutko
trzymani na sznurku
wytrzyjcie lustro
z pary niewoli
wejrzyjcie w siebie
otwórzcie oczy
zrzućcie z siebie te ciężkie kajdany
nie odliczajcie do pełnej godziny
zrzućcie z siebie kule u nogi
wyrzućcie rutynę , wyrzućcie pozory
mówi facet
od 20-tej
leżący w wannie..
Komentarze (2)
Bardzo dojrzale pisarstwo...
pozdrawiam.
Ciekawy wiersz, to odliczanie do pełnej godziny
czynnościami codziennymi. Papieros, jak dopełnienie
rytuału, albo nagroda. Tylko temat kąpielowych
medytacji może być inny:)