Oblakani
Dla Ropucha
Zabraklo spokoju rozchwianej rownowagi
Zaplataly sie niedosnione sny
Zabraklo rozsadku...
Dochodzilismy tak dlugo do obledu,
By byc dla siebie dotykiem, sensem
odbicia...
Dobiegajac do mety ukrytych marzen
Znalezlismy nie tkniete trofeum,
pochod radosci zwyciezyl
Zwiastun milosci zaszalal
Poczul sie wolny...
A zarazem oblakany.
Beluczi
Komentarze (1)
Twój wiersz jest taki nieoczywisty i dość
wieloznaczny... ciekawe metafory... ale zainteresował
mnie i zdecydowanie musze go jeszcze przemyśleć