Oda do Maćka
Domowe przedszkole wszystkie dzieci
kocha
Hałabała i bona, Lucyna, krasnala
macocha.
Jeśli jesteś dzieckiem, nie ważne czy
chcesz,
krasnal przyjdzie po ciebie, na pewno to
wiesz.
W domu dziurę zrobi na ścianie
na której przystanie.
Popatrzy na ciebie,
uśmiechnie złowieszczo.
Po grzbiecie przebiegnie ci stado
dreszczy.
Nie bój się jeśli zobaczysz to coś,
strasznego, małego, być może to on.
Ten uśmiech szalony i ten mętny wzrok,
czerwona czapeczka, spodnie ,pantofle
wahadłowy krok.
Maleńki noseczek, broda odstająca,
naprawdę to ona jest tak odrażająca,
brudna, nieczysta, w niej pełno jedzenia
pod nią, na skórze same owrzodzenia.
Nigdzie nie widać śladów czystości,
skora płatami odchodzi. Jeszcze dużo
potworności,
lecz choćby wymieniać i opisywać,
nie widząc jej, nie dowiesz się, jak jest
obrzydliwa.
Patrząc na nią, czujesz jak by jej każdy
włos dotykał twego ciała.
Choć będziesz prosić i błagać, wstrętny
hałabała
nie zetnie, nie urwie, nie zgoli.
Jedynie podejdzie powoli,
po główce pogłaszcze,
wargami zamlaszcze.
Na dziś koniec, powie.
Tobie się zakręci w głowie.
Bona przybiegnie na twoje zawołanie.
Ciebie w złym stanie, zapłakane
zastanie.
Wiedzieć będzie, chyba, jak Cię
pocieszyć
Z pewnością będzie tymi czynnościami
grzeszyć.
Halabala, mimo tego co powiedział,
nie będzie, patrząc na was, spokojnie
siedział.
Dołączy się wbrew słowu danemu
Będzie im dobrze i jej i jemu.
Ty nie masz niestety nic do gadania
Ty jesteś tylko zabawka pedofilów. Zabawka
do ruchania.
Wiersz dedykuję Maćkowi, nie temu z Klanu, oczywiście.

świteź

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.