.....odcienie czerwieni.....
jestem dziką różą, która rośnie na uboczu...
Czerwony mrok
srożył się za oknem,
a czarne maski nocy
zaglądały przez szyby.
Świdrujące źrenice
z płonącymi świecami
wdzierały się do środka.
Ich szkarłatne uśmiechy,
wykrzywione grymasem
przylepiały się
do powierzchni szkła.
To rozpacz!
Szukam jasności dnia,
w poemacie morza
nasyconego gwiazdami
i chłonę rytmy
falami płynące.
Zbieram zorzy
czerwienie miłości,
w nieba rozbłyskach
układam bukiety
złotej jutrzenki.
Chwytam na falach drżące
białe muszelki,
by zamknąć w nich
rzewne pocałunki.
Uspakajam
w godzinach ciszy
nagle spienione wody.
Kwiaty mroku
zakrywam dłonią,
by nie spadały.
Zrywam się
cichym trzepotem
i niosę
purpurę dojrzałą
by napełnić
dzban twojego serca.
.....a miłość idzie po kwiatach....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.