Odeszłam
Spałam spokojnie obok Ciebie
Gdy szarpnięcie w piersi poczułam
Oczy otworzyłam w ciemności szeroko
Patrzyłam jak blask książyca na suficie
Wiruje w rytm jadących samochodów
Łzy zaczęły płynąć mi z oczu
Na poduszkę spadały powoli
Prosiłam siebie by Ciebie nie zbudzić
Byś nie widział mych cierpień okrutnych
Żebyś spał i nie słyszał uciekającego z
ust
Ciepłego oddechu
Zaczęłam spadać w głąb siebie
Uciekać od Ciebie mimo miłości
Nie czułam Twojego ciepła już
Nie widziałam twarzy spokojnej
Tak się bałam tej ciemności w około
Dłońmi, ślepa Ciebie szukałam
Nagle Twój krzyk stłumiony
Dogonił mnie z daleka
Lecz było za późno, uleciałam wysoko
Teraz wirowałam z blaskiem księżyca
Na Twoje łzy patrzyłam
Chciałam Cię dotknąć, przytulić
Łzy otrzeć i krzyk opanować
Lecz Ty byłeś tak daleko
Jakby po drugiej stronie lustra
Zaczęłam czuć zdenerwowanie
Bezsilność ogarnęła me ciało
Walczyłam ze strachem zaciekle
Lecz było za późno, za późno
Przytuliłeś moją chłodną twarz do siebie
Zapłakałeś gorzko i pocałowałeś
Ostatni pocałunek na pożegnanie

Pusty Krzyk

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.