Ognista rozkosz ciała mego...
w płomieniu zaklęte usta moje
rzeźbią nieprzejednany bezmiar
twego ciała...
woskową kroplą spływa twa twarz
gdy otwieram przed tobą
nową wizję stworzenia...
zahipnotyzowany tańczysz nago
pośród ognistych języków,
wymyślając najoryginalniejsze
sposoby zadowolenia mej próżności...
pachniesz migdałami...
patrzę jak spływasz po mej szyi
by po chwili igrać z piersiami...
juz czas! wniknij we mnie,
zjednocz się z drganiem myśli
delektując się parzącym bólem...
cichy jęk podsyca mój żar
gdy kropisz mnie wodą święconą...
... widzisz jak paruje?
Podejdź a rozrysują na twym czole
bramy do piekielnej rozkoszy...
w końcu jestem niepokonanym żywiołem,
Ojcze...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.