Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj
Więcej wierszy na temat: Na dobranoc

oko cyklonu - proza



Leżałam na ortopedii po zabiegu. Odpoczywałam. Było cicho, bo po południu ruch w szpitalu jest dużo mniejszy. Nagle dobiegł mnie hałas. Coś jakby odgłosy przetaczanego wózka, którego kółka poskrzypują i zgrzytają. I usłyszałam podenerwowane męskie głosy.
Zapytałam pielegniarkę, która weszła do sali, żeby zmienić kroplówkę, czy coś się stało. Okazało się, ze przywieziono chłopaka, który miał dosć groźny w skutkach wypadek na motorze. Odzyskał już przytomnosć, ale nic nie pamięta.
Pierwszy raz zobaczyłam tego chłopaka, a właściwie młodego mężczyznę, w przyszpitalnym parku. Oboje mogliśmy już siedzieć na wózku i zostaliśmy wywiezieni ze swoich sal na zieloną trawkę. Sympatyczny pielegniarz i pielegniarka, którzy nam towarzyszyli, usiedli na pobliskiej ławeczce. Nas zostawiono we własnym towarzystwie. Nie wiedziałam, jak się zachować, co powiedzieć, ale to chłopak rozpoczął rozmowę. Dowiedziałam się, że czuje się zagubiony, ponieważ nadal nie wie, kim jest. Potem każde z nas zatopiło się w swoich myślach.
Następnego dnia również była piękna pogoda, a między mną a Adamem - bo tak zaczęto w szpitalu nazywać chłopaka, nawiązała się nić sympatii. Przez trzy tygodnie spotykaliśmy się prawie codziennie, gdyż tego roku jesień była wyjątkowo ciepła. Nieśmiały z początku Adam, przy mnie jakby nabierał pewności siebie.
Kiedy zrobiło się chłodniej, mogliśmy już wychodzić do parku o własnych siłach. Ja o kuli, i on o kuli. Nie przeszkodziło to Adamowi chwycić mnie za rekę. Jaka zimna - powiedział.
Gdy przystanęliśmy w pobliżu fontanny, która jeszce nie została wyłączona, włożył moją dłoń pod swoją koszulę i ogrzewał na swojej piersi. Czułam, jak bije serce. Nagle poczułam oddech na szyi. Nie odsunęłam się, a on pocałował skórę tuż pod uchem. Odgarnął na bok moje niesforne loki i delikatnie przyłożył palce do pulsującej w coraz szybszym rytmie żyłki.
Nagle przez okno na pierwszym piętrze wysunęła się głowa pielęgniarza. Zawołał, żebyśmy natychmiast wrócili na oddział. Gdy znalazłam się w swojej sali, zobaczyłam ordynatora. Miał dziwną minę. Bez słowa podał mi jakaś kartkę i polecił przeczytać. Ten list ktoś przyniósł po waszym wyjsciu i połozył na parapecie dyżurki - powiedział.
Uważajcie na niego - czytałam - On tylko tak niewinnie wyglada. To morderca. Przegryzł swojej dziewczynie gardło.
Nie uwierzyłam w to. Adam nie był taka osobą. W dodatku list nie był podpisany.
Następnego dnia nie zastałam chłopaka w parku. Dowiedziałam się, że został zaprowadzony do gabinetu lekarskiego na rozmowę z psychologiem. Potem umieszczono go w izolatce. Powiedziano mi, ze zapadł na jakąś zakaźną chorobę. Pod salą ktoś się stale kręcił. Rozpoczęto remont korytarza szpitalnego, ktory moim zdaniem, nie wymagał wcale remontu.
Pewnego dnia usłyszałam strzępki rozmowy dwóch pacjentów. Coś o tym, że zderzyła się karetka więzienna z motorem i nikt nie pozostał przyżyciu, a samochód się spalił wraz z pasażerami. Dopiero niedawno ich zidentyfikowali. A tego tam przewozili z więzienia do więzienia. Myśleli, że prowadził motor.
Nie mogłam uwierzyć w to, że mowa o Adamie. Przecież nikt nie szukał zaginionego chłopaka i nikt nie potwierdził jego tożsamości. Pokazywano w telewizji jego zdjęcie i nikt by go nie rozpoznał? Co prawda, wtedy głowę miał całą w bandażach. Zaczęły mną miotać wątpliwości.
W nocy zaczęło silnie wiać. Rozpętał się huragan. Ewakuowano pacjentów do podziemnego schronu. Biegłam z innymi. Nagle potknęłam się i upadłam. Poczułam, że coś chrupnęło w kostce. Skręciłam nogę! Co teraz będzie? Zaraz zamkną schron! - przez moją głowę przetaczały się przerażajace wizje, a wichura przybierała na sile. Poryw wiatru prawie zdjął ze mnie sukienkę.
Nagle pojawił się Adam. Nakrył mnie swoim ciałem. Nad naszymi głowami przeleciał jakiś fragment dachu. Minuty dłużyły się jak godziny.
W pewnym momencie wszystko ucichło. Byliśmy w oku cyklonu. Już dobrze - chłopak pocałował mnie w policzek, potem w usta. Kurczowo oplotłam jego tors ramionami.
Adam odgarnał mi włosy, które zasłaniały twarz. Wytarł rękawem brud z mojego policzka. Potem pocałował delikatnie zagłebienie pod uchem i położył palce na szyi w tym samym miejscu, co wtedy - podczas pocałunku w parku. Polizał koniuszek ucha. Zadrżałam z napięcia. Serce biło jak szalone. Wstrzymałam oddech. Czekałam.

autor

szadunka

Dodano: 2022-06-22 17:41:55
Ten wiersz przeczytano 2382 razy
Oddanych głosów: 34
Rodzaj Monolog Klimat Zimny Tematyka Na dobranoc
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (42)

bronislawa.piasecka bronislawa.piasecka

Szadunko kochana nie mogę się doczekać co dalej.
Przeczytałam jednym tchem. Pozdrawiam.

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Czytałam jeszcze przed zalogowaniem. Mocne, szkoda, że
tylko tyle. Moja wyobraźnia poszła dalej w dość
mroczne klimaty. Pozdrawiam serdecznie

zyka zyka

Zmroziło mnie to powiadanie. Szkoda że nie będzie
dalszego ciągu.

szadunka szadunka

Dziękuję za wszystkie komentarze. Przepraszam, jednak
dalszego ciągu nie będzie - zakończenie pozostawiam do
uzupełnienia w wyobraźni czytającego.
Miłego wieczoru wszystkim :)

Marek Żak Marek Żak

Ciekawe, mam nadzieję, że c.d. nastąpi:). Pozdrawiam

krzychno krzychno

Witaj Szadi:)

No ja tak jak Ulka,zaczytałem się i...
zgłupiałem:)Dlaczego akurat w tym momencie.Ale chyba
zostawiłaś nam "furtkę" Może będzie dalej może nie:)
Super się czytało:)

Pozdrawiam serdecznie:)

JoViSkA JoViSkA

Rewelacja! Ale dlaczego przerwana w takim momencie!
Będzie ciąg dalszy?
Ale powiedz, że będzie...szadunko! :)))
Czuję ogromny niedosyt...
Wstrzymałam oddech. Zaczekam :)
Pozdróweczki :)

Dziadek Norbert Dziadek Norbert


Bardzo fajne, ciekawe opowiadanie - za jakość tylko
chwalić. Serdecznie pozdrawiam życząc miłego wieczoru
:)

@Krystek @Krystek

Czytałam z zainteresowaniem i rosnącym napięciem.
Ciekawa jestem co dalej? Pozdrawiam cieplutko, miłego
popołudnia i wieczoru:)

valanthil valanthil

Wampiur jakiś. Opowiastka z dreszczykiem, wyborna.

beano beano

przeczytałam z coraz większym zaciekawieniem, które
rozsło wraz z napieciem jakie zbudowałaś, już nie mogę
doczekać się co dalej.
Mam nadzieję, że cdn.
pozdrawiam serdecznie:)

wolnyduch wolnyduch

Bardzo ciekawe opowiadanie,
no i nasuwa się pytanie czy Adam rzeczywiście był
niebezpieczny, czy pomylono go z kimś?
Czy peelce nic nie zagrażało z jego strony?
Pozdrawiam, z podobaniem dla opowiadania :)

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »