Z Olą.
Z Olą był Kraków i Bracka, na której nie
padało.
Były kroki stawiane śmiało
i chyba szczęście się przypałętało.
Gdzie się podziewało?
Jakże miło, że przybyło,
gdziekolwiek dotąd było...
Z Olą było wesele.
Nagle jakby rodzina, nagle przyjaciele.
Z Olą przyszło wiele.
I aż strach myśleć. I chyba lepiej się nie
głowić,
bo tyle radości, że szkoda czasu na to by
usiąść i się zastanowić.
No bo...
nad czym tu dywagować,
lepiej łapać chwile i w pamięci zachować.
I żyć z tym strachem niewypowiedzianym na
ustach i zcałowywać każdą wątpliwość kim on
dla Niej, kim Ona dla niego.
Nie pisać, a żyć dla tego Kogoś
bliskiego.
Z Olą nie było Brackiej gdy padało,
ale tego dnia na działce,
w ciszy poranka, szczęście po polikach mu
spływało.
Miał go teraz tyle,
miał go trwałą chwilę.
Jedno przyczłapało na czterech nóżkach i
zjednoczyło wszystko co bliskie przed
domem.
To co przede mną niewiadome,
ale mam szczęście w pełni świadome.
Usiadło przed werandą i całe niebo
fioletowe w swych oczach odbiło.
Nie ważne gdzie wcześniej się kryło,
bez Oli go nie było...
- dla Oluś
Komentarze (3)
no, młody, wzruszyłam się... świetny wiersz, brak słów
na koment
badzo ładnie, przeczytaj Olce, powodzenia :)
Super pomysł na wiersz, super wykonanie. Naprawde -
jestem pod wrażeniem.