on chciał malować...
118 lat temu odszedl Vincent Van Gogh. Dzis powraca we współczesnym wydaniu.... dedykuję Markowi
On chciał malować
on w duszy miał
nieba błękit i ostry zręb skał
morskie fale szeptały mu
na dobranoc wciąż kilka słów
wiatr buzouki wygrywał co dzień
obiecując egejski sen
obiecując wolność bez tchu
paląc serce wśród ogni stu
Jego sny pachniały cedrami
pomarańczy aromat strugami
je obmywał w zachodów złotościach
i czerwieniał w późnych namiętnościach
potem cicho liliowiejąc w oddali
szeptał prawdy które wszyscy znali
tak ciemniejsze wciąż na horyzoncie
zachodziło gorejące słońce
Potem szafir granatowej nocy
chłodem ulgi obmywał mu oczy
tchnieniem wiatru na płótna się wkradał
o beztrwaniach czarnych opowiadał
On chciał malować
odcienie tych zórz
co pośród boskich rodzą się mórz
kpi z niego świat
nie rozumie nic
nie pozwala w godności żyć...
Komentarze (4)
A mimo wszystko .... nie mógł w godności żyć. Czy
to sprawiedliwe? Czy ktoś nad tym czuwa? Tylko
czasami teraz słowa uznania , lecz co mu po tym!
Czytałam biografię Vincent Van Gogha, dlatego biliski
mi tmat tego wiersza. Bardzo pięknie ujęte pojecie
jego malarstwa. Zaczął malować węglem górników i szare
obrazy , ktore nie były uznane w owym czasie, żył w
nedzy. Świetny wiersz.
wiersz pełen barw i ciekawych metafor - bardzo ładny
:)
Odbieram ten wiersz jak obraz malowany pedzlem Van
Gogha. Feeria barw, a gdzieniegdzie głęboka czerń.
Dobry utwór.