Ona
Niebo płakało jak na świat przyszła.
Matka spokojna tylko z pozoru,
Ojciec szczęśliwy smutki zapijał.
Żyła w prostocie, płacząc w poduszkę
Każdego wieczora przysięga sobie "ostatni
raz..."
Kiedy dorosne będę chmurą,
Obojętną na ból i wyzwisk łańcuchy.
Popłynę tam gdzie śłońce nocuje,
Gdzie kwiatem paproci kwitną jabłonie.
A on nie będzie mych cierpień
schronieniem,
Nie będzie do płaczu matczynych oczu
zmuszał.
Przy każdym razie,
Z każdą obelgą
Spokojem nakarmię wyjące rany.
Dorosła jako część marginesu,
Smętny ogryzek dobrego człowieka.
W końcu z bożego daru zakpiła
Uśpiła zmysły, emocje, poznanie
Teraz z góry się temu przygląda
Z kwiatem paproci w podniebnej Arkadii.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.