Ona...
Biegnę ile sił w nogach,
Spoglądam do tyłu,
Ona wciąż podąża za mną.
Brak mi tchu,
Płuca rozrywa ból,
Lecz nie mogę się zatrzymać,
Nie teraz!
Pierwsze potknięcie
- Ona nie zaprzestaje pogoni.
Drugie potknięcie
- Jest coraz bliżej,
Czuję Jej mroźny oddech,
Który mrozi krew w mych żyłach.
Trzecie potknięcie...Nie!
- Padam...krzyczę,
To koniec...
Ona wygrała.
Już nic nie czuję,
Nawet pierwszych promieni
Budzącego się Słońca
Gładzącego mój policzek.
Spoczywam w samotności,
Z dala od wszystkich.
Zbrukana własną krwią,
Która szkarłatną wstęgą
Spływa po obliczu.
Iskry życia w oczach
Gasną bezpowrotnie.
Ciało stygnie...
Już nic nie czuję.
Ona...Śmierć wygrała.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.