Ona jest niewinna, przecie to...
Dziecko z niej jeszcze...
Mała dziewczynka....
Ładna, całkiem zgrabna...
Uśmiechnięta, zawsze rozbrykana....
rozgadana...
Długie dwa czarne warkocze splecione...
Oczy ciemne, duże, podkreślają jej malutką
jeszcze twarzyczkę.
Co się stało ??
Czemu dziecina w kącie swego zawsze jasnego
lecz tym razem ciemnego pokoju leży skulona
i płacze ??
Wszystko ją boli...
Ledwo już żyje...
Co się stało kochanie ??
Zeszłam z białej chmurki do mojej dzieciny
boż widzę ją już teraz tylko z góry. Los
mnie podobny spotkał jako matkę jej ojciec
skatował.
Wyciągam do niej swą dłoń...
-mamusiu ...
Poszła ze mną, TAM GDZIE TATUŚ JEJ NIE
SKRZYWDZI
raport z gazety kolejnego dnia:
Kolejne dziecko zginęło w wyniku przemocy w
rodzinie...

dzasta

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.