Oni
Ostatnie spojrzenie na pożegnanie
i dotyk co ciepło wśród chłodu niesie.
Ostatnia myśl choć biegnie w nieznane,'
zatacza kręgi gdzieś w cichym lesie.
Czy to może wtedy kiedy się poznali?
Może przez kilka chwil i szczerą
rozmowę?
Kiedy bliżej siebie nieznani sobie
przyszli?
W oczy swe patrząc jak w odbicia wodę?
Co Ich wtedy pchnęło w swoje ramiona?
Czyja to wina była albo i zasługa?
Słyszałem wersję że to nie przypadek,
noc tak szepcze gwiazdom nieznosnie
długa.
Podobno serca wystarczy skrawek-Odzywa się
rozum że kochamy z czasem.
Idą kchankowie w noc ciemną za ręce,
oświetla ich księżyc postacie za lasem.
Każdemu z radości szybciej bije serce
i wszytko pulsuje wkoło razem z nimi.
Znam Go z widzenia mieszka gdzie rzeka,
nie wiem tyko czy sam czy między swymi?
Dziewczyna nie stąd chyba z daleka.
Słabo ich znam inni jeszcze słabiej,
lecz lubię patrzeć na takie anioły.
Widzę tą parę gdy ciemność zapadnie.
A gdy noc wygrywa walkę z dniem wesołym,
w ciemności za rękę jak raz ostatni
razem,
idą w tą stronę o tej samej porze,
białe jak śnieg uśmiechnięte twarze.
Śnieżne i czyste ciała jak niebiańskie
zorze,
nieskalane widoki, nieskalane myśli...
On obiecuję jej miłość, szczerą całym
sobą.
Nie wiedzą że idą, skąd są, kiedy
przyszli...
Dziewczyna mu szepcze: -Jestem z Tobą...
Nie słyszę zbyt wiele... Mogłem nie
zwlekać.
Nie widzę ich prawie umkneli z widoku,
pozostaje mi znowu do jutra poczekać.
Dziś idę do domu przyspieszając kroku.
Noc i cisza, drętwienie z boku...
Tak chcieli by wiedzieć więcej... Szepty wkoło Nas... My głusi... Słyszę tylko Ciebie.
Komentarze (1)
Proza - pozdrawiam serdecznie