Oni Dwoje
Ktoś kiedyś mówił,
że widział
Ją gdy szła
ulicami.
W deszczowy dzień,
w płaszczu.
Sama zgjęta w pół
leżała
Na ziemi
szeptała coś.
Lecz nie rozumiała
,że nie ma go obok.
Krople myły jej twarz,
oczy
Myły łzy,
nikt nie pamiętał
Już nic
nie znaczyła.
Okryte płaszczem
słabe,blade
Ciało dziewczyny
od wewnątrz Zrujnowanej
nikt nie chciał
Pomóc
bo nie znali
przyczyny.
A może nie chcieli
znać.
Dotykać włosów
jej zawsze chciał
Delikatna,
krucha tak
Znał dobrze ją,
lecz czy to
Ona?Nie
to nie możliwe by
Po tylu latach
ona żyła tu...
To nie możliwe
nie poznał jej.
Nie mógł
wierzyć,że to tu,
Że tak wygląda.
Co stało sie z
promiennym
uśmiechem jej?
Zatrzymał się
spojrzał na twarz
dziewczyny.
To przecież ona ,
lecz inna była.
Wykrzywiona
jakoś dziwnie.
Spytał czy poznaje?
czy pamięta?
Kim jest?
tak - wie,pamięta
Kochała wciąż.
W końcu znależli się
siedzieli tak,
Na ziemi,
wtuleni w siebie.
Krople deszczu
pieściły ich.
Gwar nagle znikł,
nie liczyło się już
nic.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.