Orzeszek - 18
proza
Jaga stała teraz za domem. Zniosła to
dzielnie. Nakryłam ją brezentem. Nie
chciałam, żeby przelatujące ptaszki
brudziły auto, wiadomo czym. Dzieci coraz
częściej jeździły ze mną po prowiant. Od
tego czasu Jagusia stała się mniej
kapryśna. Widocznie w garażu brakowało jej
towarzystwa.
Pisałam głównie wieczorami i nocą. W ciągu
dnia robiłam tylko tłumaczenia. Pieniędzy
zarabiałam mało. Trudno było zaspokoić
wszystkie potrzeby. Spłacałam przecież
jeszcze raty za dom. Ale było warto.
Malwinka i Orzeszek byli wspaniali.
Wreszcie czułam, że jestem naprawdę komuś
potrzebna.
Pewnego dnia urządziliśmy w ogrodzie
ognisko. Wspólnie wybudowaliśmy krąg z
kamieni i obsypaliśmy go piaskiem.
Przywiozłam go aż z Białej Górki. Tutejsi
mieszkańcy nazywali tak pagórkowaty teren
za lasem.
Upiekliśmy kiełbaski i kukurydzę.
Zrobiliśmy nawet szaszłyki z chleba,
papryki i żółtego sera. Na koniec zjedliśmy
pieczone w popiele ziemniaki. Ostrożnie
odrywaliśmy ich gorącą, przypaloną skórkę.
Przerzucaliśmy gorące kartofle z ręki do
ręki i śmialiśmy się z siebie do łez. Nasze
twarze były umorusane, ale nie
przeszkadzało nam to. Byliśmy szczęśliwi,
szczęśliwością dzieci, które żyją chwilą,
nie myśląc o jutrze.
Następnego dnia od rana było ciemno i
ponuro. Brzuchate chmury niemal ocierały
się o wierzchołki drzew. Jednak prowiant
się kończył i trzeba było jechać na wieś.
Obiecałam dzieciom, że wrócę tak szybko,
jak tylko będę mogła.
Gdy zaczęło wiać, poprosiłam, by Orzeszek
dobrze zamknął drzwi. Nagle rozpoczęła się
ulewa. Wyglądało to tak, jakby chmury
chlustałyły wodą całymi wiadrami. Prawie
nie było widać drogi.
Włączyłam odtwarzacz i pozwoliłam
rodzeństwu oglądać filmy, aż do mojego
powrotu. Byłam umówiona z rolnikiem, że
przyjadę do dziesiątej. Potem wyjeżdżał na
wesele do kuzynki. Nie chciałam się
spóźnić.
Założyłam kalosze i płaszcz
przeciwdeszczowy, gdy Malwinka podbiegła do
mnie. Objęła rączkami moją talię.
Wiedziała, bestyjka, jak mnie rozbroić.
Robiłam się wtedy miękka jak wosk.
- Ciociu, zabierz nas ze sobą! - prosiła,
patrząc na mnie ogromnymi brązowymi
oczami.
Z początku nie chciałam się zgodzić, ale
zaczęło grzmieć. Co prawda gdzieś daleko,
jednak burza mogła się szybko
przemieścić.
- Boję się burzy! Nie chcę zostać w domuuu
- dziewczynka rozpłakała się, a ja zaczęłam
się wahać.
- Zobacz, jak mocno pada. Zostań z bratem.
Przy nim nic ci nie grozi - tłumaczyłam bez
większego przekonania.
cdn.
Komentarze (23)
Robi się coraz ciekawiej i tajemniczo.
Pozdrawiam serdecznie :)
z wielką nieopisaną przyjemnością
czytam kolejną część Orzeszka
serdeczności
z przyjemnością czytałam
pozdrawiam serdecznie :)
Potrafisz budować ciekawość dalszych losów...
Pozdrawiam :)
Bardzo dobre pisanie, pozdrawiam ciepło.
akcja się rozwija
Z przyjemnością czytam
Jestem przekonana, ze dzieci nie zostaną same w domu
podczas burzy. Z przyjemnością i zaciekawieniem czytam
opowiadanie. Pozdrawiam cieplutko, życzę beztroskiego
dnia:)
robi się niepokojąco...