Ostatnie słowo skazańca
Czuję na głowie cierniową koronę
Krople ciepłej lawy
Toczą moją zarośniętą twarz,
Chciałbym kawałek białej szmaty
Bym mógł przetrzeć tumany kurzu
Pomiędzy myślami otyłego mózgu…
Wczoraj biegłem za urojeniem
- Chciałem tylko o coś zapytać
Zagapiłem się na piękne
Pośladki wrzącej kary
Potknąłem się niefortunnie
O niebieski dekalog…
Złamałem wiarę w kolanie
- Zemdlałem
Gdy obudziłem się w szpitalu
Pełnym amputowanych dusz
Czując ucisk gipsowej moralności,
Poprosiłem by zabito mnie
Na elektrycznym krześle.
- Nie znoszę zamkniętych pomieszczeń
Komentarze (2)
ciekawe metafory :) wers 11 niefortunnie piszemy
razem..
Przejmujący wiersz. Nie lubie śmierci ale w Twoim
wierszu, moze dzięki przenośniom, zabrzmaiła jakos
swojsko.