Otuleni czarnym skrzydłem
Ktoś rozsupłał korale łez bożych,
anieli ze świstem spuszczą je na ziemię.
Nie zdążą do snu swych dzieci położyć
i otulić ich w złudną nadzieję.
Śpiew syren niebios nie zasłoni,
nie uchroni przed czarnych skrzydeł
cieniem.
Wśród murów miasta nierównej toni
zamkną oczy wizerunki boskich wcieleń.
Popioły snuć się będą po ulicach,
latarnie może tylko się pochylą.
Cienie szare posną po piwnicach,
by obudzić się ćma nie motylem.
Śmierć Feniksa nie będzie dziś
przedsionkiem
do narodzin w formie nieskalanej.
Może tylko ich łzy dla potomnych
będą lekiem dusz i aktem oddania.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.