Ouarzazate - wrota pustyni
/berberiada/
tam gęstnieje piasek a spalone skały
rdzewieją na słońcu ryte ostrym wiatrem
z jednej strony Atlas Wysoki w oddali
z drugiej Antyatlas piętrzy strome
ściany
na rozległej niecce jak tłuszcz na
patelni
rozpuszcza się niebo tworzy srebrne fale
dalsza zamazuje oddaloną kazbę
bliższa wbity w meczet samotny minaret
nieco z boku gaje palmowe w dolinie
część wiekowych oaz wzdłuż koryta rzeki
przy pochyłym drzewie osioł w cieniu
stygnie
dybią przyczajone na turystów dzieci
wylegają z ksaru krzaków i zarośli
wyciągają ręce z prośbą o smakołyk
jak już któreś z grupki cokolwiek
dostanie
ucieka przed resztą chroniąc swoją
zdobycz
na wschód gdzie jedziemy niebo ołowiane
podparte przez parę rachitycznych nóżek
lejkowate słupki kręcą się ospale
jakby ktoś przed chwilą dopiero je
zbudził
wzbity w górę tuman kłębi się po drodze
zrywa uschłe liście i ciągnie po ziemi
czasem rozsierdzony czapkę komuś zrzuca
i porywa w otchłań przepastnej przestrzeni
Komentarze (1)
dobra reminiscencja, warsztat ok, więc poezja sama się
obroni