Pacyfik: sen wiekuisty
I
Eniwetok *
Uderzają mnie w twarz jaskrawe prześwity
słońca, które wytryskują spomiędzy
kołyszących się, palmowych liści. Drgają i
migoczą. Tworzą efekt stroboskopu…
Musiałem chyba dostać ataku epilepsji…
Odzyskuję przytomność, ale w zupełnie innym
miejscu i czasie…
…
Stąpam ciężko po rozgrzanej plaży… Tafla
laguny jest tak przejrzysta, że widać
najmniejszą muszlę, wygładzony weń kamień…
- nie wiem, jak długo idę… Jarzy się w
oceanie jakiś daleki odblask natury…
Dostrzegam coraz więcej… ― nie wiem, jak
długo idę…Otwiera się nade mną głęboki
błękit, którego nie mąci nawet przepływ
obłoku…Widzę przed sobą osmalone
konstrukcje z betonu i stali... Dawne ślady
jakichś ciężkich, gąsienicowych pojazdów ―
skamieniały już przez te wszystkie epoki i
lata… Żelbetonowe bunkry z pionowymi,
rdzawymi smugami na ścianach… Setki
manekinów w wielkim basenie bez wody…
Wyciągają rozpaczliwie ręce, spoglądając na
mnie pustymi, czarnymi oczodołami…
Zdeformowane, nadpalone postacie z sennego
koszmaru… ― tłum bezdomnych, porzuconych
ślepców…
Coś błyszczy w oddaleniu, jakby kawałek
szkła, na który pada słoneczny promień…
Radosne śmiechy mojej żony, naszej małej
córeczki… Pogłosy echa na betonowej,
przesyconej straszliwą radiacją,
opuszczonej plaży… Zabawa w berka…
Spostrzegają mnie, poważnieją… ― przystają,
milczą… Przyśpieszam kroku... Biegnę,
potykam się… Wykrzykuję ich imiona! Lecz
wtapiają się w coraz bardziej nieostre tło…
Pozostawiają po sobie pustkę, tę właśnie
pustkę, którą rozsadza od wewnątrz
nieustanny pisk w moich uszach… ― huk
wzburzonych gorączką fal…
II
Mururoa **
Spieniona nawała naciera na ląd... Przemyka
po wilgotnych, gładkich kamieniach słońce i
zsuwa się w daleki odmęt zarys białego
obłoku… Chłodny wiatr na twarzy, w
rozwianych włosach… W nozdrzach intensywny
zapach soli… Nieskończone falowanie w
kobaltowym błękicie nieba… Zamyka się we
mnie, tworząc jakąś nową rzeczywistość,
nowe widzenie w migocie jaskrawych
refleksów… Poza mną ― krajobraz skurczył
się i poszarzał… Jeszcze do tej pory
wyczuwam ten ruch cząstek, to wirowanie
atomów, których blask tak bardzo oślepiał i
palił… Wwiercał się do mózgu… Czuję wciąż
ten ból, odnajdując trop swojego dawnego
wcielenia…
Zmieszane epoki, przeskakujące daty… Gładzę
palcami zdeformowane przedmioty, popękane
ściany betonowych bunkrów z rdzawymi,
pionowymi smugami… Ciemno-brunatne bąble ―
piętno nuklearnego piekła… Poskręcane,
zbrojeniowe pręty… Zatykam instynktownie
uszy, lecz ― to tylko huk pędzących fal,
które załamują się na opuszczonym,
nasiąkniętym radiacją nabrzeżu… Wszystko
umarło, zapadło w sen wiekuisty. Stało się
przystanią dla zagubionych duchów,
przepadających w dziwnej substancji czasu.
Więc i ja ― nie mogę być żywy. Od dawna ―
nie jestem żywy…
.
III
Malden ***
Nie słyszę ptaków… Zagłuszane przez
powtarzający się w regularnych odstępach
czasu huk nacierających fal ― szybują
bezgłośnie… Gnana przez wiatr ciemna,
pokreślona białymi kreskami nawała ―
spiętrza się na brzegu, obmywa moje stopy i
dłonie… Znowu się cofa, odsłaniając
błyszczące muszle, kamienie… Łykam chciwie
kęsy słonego powietrza, wypuszczam je
powoli… Szarpią moją koszulą strumienie
atmosfer, uderzają w twarz… Na horyzoncie
wszystko się ze sobą łączy i jest nie do
odróżnienia, uśpione snem wiekuistym…
Nadciąga świt…
Mżą przytłumionym blaskiem cząsteczki
tajemnicy, wypromieniowując z siebie
resztki czasu… W powolnym przepływie
obłoków zawarta jest jakaś niejasność, w
rozchwianej, wątłej trawie…
Pradawne mury, naznaczone przed laty
niewyobrażalnym żarem nuklearnego spięcia ―
wydzielają chemiczną, śmiertelną woń
rozpadu… Muskam dłonią te szczątki, całuję,
jakby to były zimne usta martwej kochanki…
Do tej pory przeszywają mnie rozpalone igły
morderczego promieniowania… Boję się
wschodu słońca… Boję się, że wzejdzie tak,
jak wtedy ― spopielając ziemię, zagotowując
ocean… ― rozpalając niebo…
IV
Bikini ****
Jaskrawe prześwity na mojej spalonej
twarzy… Chwieją się w łagodnym wietrze
liście kokosu… Wychodzę z cienistej smugi,
wchodzę w kobaltowy błękit nieba…
Rozgorzałe słońce… Rozkołysane, oceaniczne
sanktuarium… Spienione fale obmywają moją
twarz, kiedy padam na kolana ze złączonymi
dłońmi w gorączkowym, piskliwym szumie
dokonującego się misterium czasu i
oczyszczenia… Otaczają mnie w tej pustce
niewyraźne szepty, jakby modły klasztornych
mnichów… Nabrzmiałe, sine usta, poruszające
się w swojej nagiej martwości… Zamglone
oczy nieboszczyków…
Nabieram do płuc powietrze, te
mikroskopijne, promieniotwórcze ziarenka,
które od dziesiątków lat zmieniają ryby w
niepodobne do samych siebie, pełne blasku
groteskowe formy… ― od dziesiątków lat…
(Włodzimierz Zastawniak, wrzesień 2016 –
kwiecień 2017)
-----
*) Eniwetok – atol na Oceanie Spokojnym, w
archipelagu Wysp Marshalla. W latach
1948–1958 był wykorzystywany przez Stany
Zjednoczone, jako poligon do testowania
broni jądrowej.
**) Mururoa – atol na Oceanie Spokojnym,
wchodzący w skład Polinezji Francuskiej, w
archipelagu Taumotu. W latach 1966–1996 był
wykorzystywany przez Francję, jako poligon
do testowania broni jądrowej.
***) Malden – niewielka, bezludna wyspa w
archipelagu Line Islands, na środkowym
Pacyfiku, wchodząca obecnie w skład
Republiki Kiribati. W latach 50-tych XX w.
Wielka Brytania przeprowadzała na niej
(oraz na sąsiedniej wyspie Kiritimati)
testy z bronią termojądrową w ramach
operacji Grapple. Na wyspie tej znajdują
się również ruiny tajemniczych
megalitycznych budowli sprzed około tysiąca
lat.
****) Bikini – atol na Oceanie Spokojnym, w
archipelagu Wysp Marshalla. W latach
1946-1958 był wykorzystywany przez Stany
Zjednoczone, jako poligon do testowania
broni jądrowej.
https://www.youtube.com/watch?v=BuKcUi4bHGw
Komentarze (1)
jak na ironię tej nazwy właśnie tam testowano nowe
formy zagłady Ziemi
testowano?
nie zdziwiłbym się gdyby 'odkryto' że korona wirus to
pokłosie owych prób
przejmujący tekst