Pan Mroku
Szedł wąską mroczną pełną śniegu ulicą
Jego dłonie były zimne
Garnitur który miał na sobie nie był
dopięty
Lekko powiewał
Nie czuł on jednak zimna
Mróz był mu panem
Skręcił w lewo , mijając ostrożnie
kobietę
Podniósł lekko kapelusz i spojrzał na
nią
Miała oczy pełne smutku
Na jej ustach nie gościł nawet promyk
światła
Zatrzymał się, dotknął jej dłoni i
delikatnie je ucałował
Po czym przedstawił się
W jej nadal smutnych oczach pojawił
księżyc
Gdy ujrzał go , wiedział że odnalazł swoją
straconą duszę.
Komentarze (1)
Przeczące sobie słowa, niepospolite przypadki, cóż to
za mowa, dość mam tej gratki.