Patrzę na Ciebie...
patrzę na ciebie
widzę
zwęgloną twarz przeznaczenia
powstałą z popiołu bólu i nienawiści
boję się twych oczu...
tych wielkich
srebrzystych ogników
przenikających me serce
nie umiem
zatrzymać
tej przeklętej pozytywki
w której kręcę się dookoła
mijając
szybkim obrotem
twój uśmiech
który mnie boleśnie parzy
lecz nie potrafię już
oddychać bez niego
pozytywka zsunęła się z biurka
roztrzaskała na kawałeczki
moje sny i pragnienia
i nadzieję
w lepszy świat
spadłam z nią
pogrzebałam samą siebie
ale ten największy
najzimniejszy i najostrzejszy
kawałek lodowej pozytywki snów
nie chce wciąż wypaść...
więc błądzę
w nadziei
że mnie kiedyś
zbawisz...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.