Pelecanus onocrotalus
Pelikan różowy (pelikan baba) (Pelecanus onocrotalus) - duży ptak wodny.
Przyszła dziś do mnie sąsiadka,
krótko obcięta i gładka,
i mówi do mnie - kochany,
dobrze, żeś nie jest pijany,
bo - mam do pana dwa słowa…
- tak się zaczęła rozmowa.
- Czy byś pan, ten tego, no…
o…
zabrał mnie, teraz, do - ZOO…?
- do ZOO…? O Chryste Panie,
może zjem najpierw śniadanie
a ona do stóp moich leci,
- pojedźmy… i klnie się na
dzieci…
W zasadzie, na jedno tylko,
wołała do niej - Emilko,
czy jakoś tak… nie pamiętam,
skoro na dziecko… rzecz święta.
Spytałem tylko, dlaczego,
chcesz jechać ze mną - kolegą…?
a ona… - do pelikana,
jedźmy już - proszę pana….
Wziąłem taryfę, nie nową…
Poproszę na Ratuszową
i po godzinie w zamieci…
dałem mu żabkę … - Pan leci.
Przed nami stała woliera,
na dworze mróz jak cholera,
w niej siedział pelikan stary,
łeb miał kanciasty i bary.
Brwi - jakieś długie, krzaczaste,
w ogóle jakieś… pierzaste
i patrząc na nas oboje,
widział nas, więcej niż - troje.
Gdy charczał i dziobem kłapał,
rzuciłem mu kalosz… złapał,
pokręcił głową… wziął łyknął(?)
w gardle normalnie mu zniknął.
Rzuciłem… halo… sąsiadko!
widziałaś jak połknął gładko
a ona wrzeszczy… - o! Rety…!
wzrok odwróciłam niestety…
Więc mówię do niej - kretynko…!
Nie jesteś małą dziewczynką,
więc, skup teraz - swoją uwagę,
(zabiję chyba łamagę…)
Wziąłem zamach potężny,
ruch wykonałem okrężny,
ręką - ma się rozumieć,
by złapać kalosz - mógł umieć
pelikan - no ten z woliery…
- rozumiesz do jasnej cholery…?
Szybował - niczym torpeda,
(inaczej przecież się nie da).
Pelikan… dostał wprost w
czoło…
- a widzisz stara pierdoło,
spokojnie należało stać,
nie bujać się, kiwać… i chwiać.
Tu rzekłem, tak do ptaszyska…
- poleż nim wróci ci wszystka
pewność umysłu i skrzydeł…
i nie jedz - z chlebem powideł…
Nie lataj też po wolierze,
nim zmówisz cztery pacierze,
i nie pij zbyt wiele wody,
boś nie jest, już taki młody…
Tu wtręt zrobiła sąsiadka,
ta krótko ścięta i gładka,
że chciała zobaczyć jak łyka,
i co z łykania wynika…
Ja do niej mówię… - o kurna,
ale sąsiadka jest durna,
- gdybyś streściła w czym dzieło,
do ZOO, by się nie cięło.
A wszystko bym wytłumaczył,
czas na szkolenie przeznaczył,
nie latał taryfą po mieście,
nie szukał frykasów w cieście…
A morał z tego jest taki,
gdy przed Tobą, staną wiatraki,
nie zgrywaj wówczas Kichota,
bo… - to nie twoja robota.
excudit
lonsdaleit
10:54 Piątek, 3 grudnia 2010 - pochmurno
Komentarze (9)
No, lonsdaleit-
Ludzie wierzą, że aby zdobyć sukces trzeba wcześnie
wstawać. Otóż nie - trzeba wstawać w dobrym humorze.-A
myślę ze Ty nie masz z tym problemu.
ps.
A moją krowę chętnie z tobą wydoję, trzeba tylko się
spotkać.pozdrawiam
No rewelka! Słyszę ten tekst w wykonaniu np. ....
Maleńczuka - z muzą świetnie by brzmiał ;)
po całym dniu zasp i śniegu za karkiem:)taki pelikan
to ożywczy dreszczyk emocji:)innych...
Ciekawie,zabawnie i błyskotliwie.Czasem się czyta i
czyta,aż nagle trafia na wiersz,który jest właśnie
tym,jaki był potrzebny do poprawienia samopoczucia i
wywołania ożywienia.Dzięki:)
miła opowieść :)
Witam. Treść niesamowita, a rytm jeszcze lepszy,
ubawiłam się setnie. Pozdrawiam.
zaraz pęknę ze śmiechu, więc muszę znaleźć czas, żeby
się pozbierać:))))))) wklejam go, tego wiersza:) do
ulubionych i poczytam komu trzeba, Rewelacja to mało
napisane. To jest majsterstrzygł:)))))) I ten pelikan
- widzę podwójne dno, a nie piję, niestety buuuuu.
Pozdrawiam Autora niezwykle serdecznie.
;-))))))))))))))))))) nie, no po prostu wysiadam... i
zaraz wsiadam znowu :-) REWELACJA :-) uwielbiam takie
historyjki :-) ale tak, po pierwsze, przecież zwięrząt
dokarmiać nie można ;-) a po drugie to nie pelikan
zasłużył na miano p... (patrz 14 zwrotka) tylko peel,
czyli sąsiad (kolega) sąsiadki, kobieta do niego
przychodzi z potrzebą (a ponieważ skromna, to przecież
nie będzie mówić wprost) a on ją gdzieś po mrozie wozi
taryfą ;-) Diamencie, fantastycznie :-) dziękuję :-)
Jeżeli ktoś lubi pure nonsense, to mu się na pewno
spodoba. Ja lubię.