PEWNEJ NIEDZIELI
Pewnej niedzieli
Szedł rycerz młody
W zimowej bieli
Na pierwsze gody
Myśli i idzie, idzie i myśli
czy w którejś się zakochałdziewczynie
czy się której w śnie pięknym ziścił
z którą przez swe życie popłynie
Przystanął nagle
i rzekł sam do siebie
Po co się żenić ?
Jest mi jak w niebie
Wszak jestem szlachcic
majątek mam
Po co się żenić?
Zostaję sam
Niech los pokaże
Gdzie moja droga
Tam prosto pójdę
W imię Pana Boga
Tak się złożyło
iż los pokazał
karczmę najbliższą
gdzie rycerz się znalazł
Dna kufla nie widział
Będzie ze dwa lata
Pił zdrowie wszystkich
Grabarza jak i kata
Nic nie trwa wiecznie
Majątek szlachcic sprzedał
Wszak nikt nikomu nie da
Za darmo kromki chleba
Skończyły się pieniądze
Zaciągnął długi rycerz
Rzekł strażnik królewski:
Na wolnym ogniu przypiec
Przypiekli go za mocno
I umarł biedaczysko
Lecz gdyby się ożenił
Czy stało by się to wszystko?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.