Piękniejszy po pięknym
Codziennie rano mijam wschody Słońca
rzędami. Jeden po drugim, piękniejszy po
pięknym. Pedząc między rozpędzonymi
samochodami, zawsze oglądam się w lewo za
świecącym widokiem ich pamiętnym. One są
moimi do celu schodami. Celu z drogowskazem
pominiętym. Jak mam dotrzeć do stóp tego
celu? Jak wielu wschodów Słońca w
przecznicach dopatrzę? Jak wielu?
"Lecz nie przejmuj się tym tak bardzo
przyjacielu." - Intuicja na to rzekła. "Nie
myslałeś przecież o swym celu, kiedy barwa
tych wschodów Cię urzekła. Żyj chwilą i w
dłoniach swych chwilę zaciskaj, gdy tylko
na którejś z nich rozbłyśnie iskra. Ciesz
się smakiem nowych doznań. Właśnie tak,
właściwości celu swego poznasz..."
Codziennie rano minę wschody Słońca
rzędami. Jeden po drugim, piękniejszy po
pięknym. Popędzę między rozpędzonymi
samochodami i zawsze obejrzę się w lewo za
świecącym widokiem ich pamiętnym. One będą
moimi do celu schodami. Celu z
niepotrzebnym drogowskazem. Bo nim do stóp
jego dotrę, wstanę porankami...i Słońca
wschodami, zachwycę się za każdym razem...
Komentarze (2)
U mnie plus. Pozdrawiam.
Cel jest tylko uwieńczeniem drogi, którą się przebyło.
To tylko czasami chwila, zaś droga długa i trzeba
dostrzegać na niej życie. Wiersz jakby relacja, trochę
ociera się o prozę, trudno mi rozgraniczyć.