Pięści
Sarkazm niespożytych nadal słów
W końcu i śnieg mogą podpalić
Stare stale szybko milczą
Jakiś nowy chodnik wszczyna bunt
I niebo może się zawalić
Już głosy bogów cicho piszczą
Płynie oszelowski potok myśli
Kto? Z kim? Jak? Kiedy? Gdzie?
Aż dnia pewnego ujrzy drzewo
Co dosyć ma swych srebrnych liści
Pośród galerii pustych wnęk
Wreszcie kieruje swój wzrok w lewo
autor
AnnBullfinch
Dodano: 2006-10-06 10:59:59
Ten wiersz przeczytano 672 razy
Oddanych głosów: 3
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.